Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W ośrodku "Silesiana" w lublinieckim Kokotku w czasach stanu wojennego utworzono obóz internowania. Teraz jest tu ośrodek zakonu oblatów

RED
W ośrodku "Silesiana" w lublinieckim Kokotku w czasach stanu wojennego utworzono obóz internowania. Teraz jest tu ośrodek zakonu oblatów
W ośrodku "Silesiana" w lublinieckim Kokotku w czasach stanu wojennego utworzono obóz internowania. Teraz jest tu ośrodek zakonu oblatów arc Dziennik Zachodni, Aneta Kaczmarek, Oblackie Centrum Młodzieży
W nocy z soboty na niedzielę 13 grudnia 1981 roku o północy na terenie Polski został wprowadzony w życie dekret o stanie wojennym. Oznaczało to rozpoczęcie działań o charakterze militarnym skierowanym przeciwko społeczeństwu polskiemu skupionemu wokół ruchu społecznego Solidarności. Wielu opozycjonistów zostało internowanych do ośrodków rozrzuconych po całym kraju. Jeden z nich powstał w lublinieckim Kokotku. Było on jednak nieco inny niż większość tego typu placówek.

Minęła kolejna, tym razem 40. rocznica wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Stan wojenny wprowadzono 13 grudnia 1981 roku, a zniesiony został 22 lipca 1983 roku. W tym czasie internowano (choć właściwie należałoby użyć zwrotu uwięziono bez wyroku) 10131 osób (w tym 2021 w ówczesnym woj. katowickim), osądzono i osadzono w aresztach z motywów politycznych 3616 osób (w tym 405 osób w woj. katowickim), przeprowadzono 150 tyś. rozmów ostrzegawczych (z tego 25 tyś. w woj. katowickim), życie straciło wg Komitetu Helsińskiego w Polsce 54 osoby, z tego większość w czasie pacyfikacji.

Jednym z miejsc internowania na Śląsku był ośrodek wypoczynkowy „Silesiana” Bytomskiego Przedsiębiorstwa Budowy Szybów. Drugim w okolicy był Zakład Karny w Lublińcu.

Silesiana w Kokotku

Ośrodek Szkoleniowo-Rekreacyjny „Silesiana” w lublinieckim Kokotku niegdyś był prawdziwą perłą. Zespół obiektów położonych nad jeziorem Posmyk, wśród lasów lublinieckich, położony jest pomiędzy Tarnowskimi Górami (24 km) a Lublińcem (8 km). I przez wiele lat przyciągał tłumy.

Ośrodek oferował usługi hotelarskie, gastronomiczne, rekreacyjne, obsługę konferencji, sympozjów, zjazdów, szkoleń, organizację balów, bankietów i zabaw, imprez plenerowych oraz obozów sportowych. W okresie letnim przyciągał nie tylko mieszkańców Lublińca, ale również innych śląskich miast i miasteczek.

W piękne, słoneczne dni całe rodziny udawały się do Kokotka, by skorzystać z wodnych atrakcji. Po stawie Posmyk można było popływać łódką czy kajakiem lub po prostu skorzystać z kąpieli wodnych. Jednak w czasie stanu wojennego w 1981 roku zmieniło się to zupełnie.

Obóz internowania

Funkcjonujący ośrodek odosobnienia dla internowanych w Kokotku koło Lublińca znajdował się w trzypiętrowym budynku i był strzeżony przez żołnierzy służby zasadniczej. Żołnierze chodzili z psami. W samym ośrodku ładu pilnowało 3 funkcjonariuszy SB. Obóz działał tu przez I połowę 1982 roku, przeciętnie przebywało tutaj po 80 osób w trakcie jednego „turnusu”. Nie jest znana dokładnie liczba internowanych, którzy przewinęli się przez obóz, przypuszczalnie 187 osób. Powszechną praktyką było przewożenie internowanych co jakiś czas z jednego ośrodka do drugiego. W Kokotku przebywały osoby przetrzymywane uprzednio w ośrodkach karnych w Strzelcach Opolskich, Zabrzu-Zaborzu i Jastrzębiu-Szerokiej.

Ośrodek w Kokotku posiadał wysoki standard jak na lata osiemdziesiąte, nad drzwiami wejściowymi były cztery gwiazdki, był przeznaczony dla zamożnych, sami internowani byli zdania, że w innych warunkach nie było by ich stać na pobyt tutaj. Nie było to rozwiązanie odosobnione w skali kraju, bo takie „złote klatki”, jak je określali sami internowani, działały jeszcze w Gołdapi, Jaworzu, Głębokiem, Darłówko Wschodnim oraz najbardziej znanym Arłamowie. W Kokotku internowani mieli względną wolność – swobodę poruszania się po całym piętrze ośrodka wypoczynkowego w godzinach kolacji, dostęp do świetlicy z radiem i telewizorem. Mieszkali po dwóch – trzech w pokojach z łazienkami i WC, balkonami.

Przebywający tutaj nie mieli takich skojarzeń, jak internowani np. w Zaborzu: „zimno, brudne koce, szczęk broni i zamykanych krat, kiełbasy wiszące w oknach, pan wychowawca, kabaryna, zomowiec, hełmy, spacernik, wywózka, przesłuchanie, lojalka.”. Chociaż pan wychowawca, przesłuchanie, lojalka i wywózka działały i tu. „Wychowawcą” – dowódcą obozu był major katowickiego SB Marian Okrutny, życzliwie i dobrotliwie, wręcz po ojcowsku tłumaczył konieczność wprowadzenia stanu wojennego. Zdarzało się, że przedłużano czas odwiedzin, zostawiając podopiecznych bez bezpośredniej kontroli.

Typowym wspomnieniem internowanych w Kokotku jest nuda i wątpliwości: „dlaczego to ja tu się znalazłem”. Byli tu przedstawiciele różnych grup zawodowych, starsi i młodsi, pełni zdrowia i schorowani, oskarżanych o różne czyny, posiadający różny staż w „internacie”. W rzeczywistości była to grupa „wyselekcjonowanych spokojniejszych internowanych, rokujących nadzieję na resocjalizację”. „Kokotkowe cuda nie były dostępne do publicznej wiadomości”, nie licząc telewizyjnej relacji z wypuszczania internowanych na wolność. Zapewne chodziło o poprawienie wizerunku władzy, skierowaną do Polaków i negatywnie nastawionych do polskich rządów państw zachodnich (czego wyrazem była izolacja gospodarcza Polski i wstrzymanie pomocy materialnej z USA).

Do „Silesiany” przyjechali przedstawiciele Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, którzy obejrzeli ośrodek i wysłuchali skarg osadzonych. Lekcją pokory dla internowanych musiały być słowa szefa grupy Jeana-Francois Labertha: „Wiemy doskonale, że ten luksusowy ośrodek to mistyfikacja władz polskich. Byliśmy także i w innych miejscach, gdzie w Polsce internowani są związkowcy z Solidarności i dobrze znamy panujące tam warunki. Wam tu w Polsce, jak dotąd, żadna krzywda się nie dzieje i nie ma żadnego zagrożenia dla waszego zdrowia ani życia. Nie narzekajcie więc zbytnio. Cieszcie się raczej, że jesteście więźniami generała Jaruzelskiego, a nie Pinocheta”. Kilka dni później 10 marca 1982 roku miała miejsce telewizyjna relacja z uwolnienia niemal wszystkich internowanych w Kokotku. Obecny był komendant WUSW w Katowicach płk. Jerzy Gruba, który wręczał osobiście decyzje o zwolnieniu, ci zaś odwdzięczali się mówiąc do kamer, jakie to błędy życiowe popełnili działając w „Solidarności”, teraz rozumieją, że związek dążył do konfrontacji i obalenia ustroju.. i marzą o powrocie do pracy, by tymi oto „ręcami” pracować dla dobra swej PRL-owskiej ojczyzny. Nie wypuszczono jedynie tych, którzy zdecydowali się na rozmowy z MCK i zostali przyłapani na słuchaniu radia Wolnej Europy – nazajutrz zostali wywiezieni do Jastrzębia-Szerokiej.

Oczywiście nie wszystkim przypadł zaszczyt występu w telewizji, jedni zostali wypuszczeni cicho do domu, jeszcze inni zostali wywiezieni do ośrodków karnych, a byli przypuszczalnie tacy, co wyjechali za granicę. Władze rozpoczęły akcję przymuszania Ślązaków do emigracji do Niemiec, oferując w pierwszej kolejności paszporty władzom „Solidarności”.

Obecnie w byłym ośrodku wczasowym "Silesiana" mieści się po generalnym remoncie Oblackie Centrum Młodzieży NINIWA.

źródło: silesia.edu.pl, Dziennik Zachodni

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubliniec.naszemiasto.pl Nasze Miasto