Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lubliniec: proces sądowy o błąd w sztuce medycznej. Zmarł 67-letni pacjent. Oskarżony chirurg nie przyznaje się do winy

Piotr Wiewióra
W Sądzie Rejonowym w Lublińcu odbyła się druga rozprawa procesu, w którym oskarżony o narażenie pacjenta na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu jest chirurg ze Szpitala Powiatowego w Lublińcu Mirosław M. Niestety pacjent zmarł. A lekarz nie przyznaje się do winy.

Akt oskarżenia Prokuratura Okręgowa w Częstochowie skierowała przeciwko Mirosławowi M., a także kierownikowi oddziału chirurgii we wspomnianej placówce medycznej. Do procesu w sprawie kierownika jednak nie doszło, ponieważ mężczyzna przyznał się do zarzucanego mu czynu i złożył wniosek o skazanie go bez przeprowadzania rozprawy. Sąd Rejonowy w Lublińcu wniosek uwzględnił i jeszcze w 2017 roku skazał mężczyznę na karę 6 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania na okres próby 2 lat oraz zasądził od niego na rzecz żony pokrzywdzonego zadośćuczynienie w wysokości 10 tys. zł. Mirosław M. do winy się nie przyznał, więc w tym roku rozpoczął się proces przeciwko niemu. W ubiegłym tygodniu odbyła się druga rozprawa podczas, której sąd przesłuchiwał świadków. Termin kolejnej wyznaczył na 8 maja. Zamierza wówczas przesłuchać jeszcze jednego świadka.

Nie powtórzyli badania RTG

Sprawa sięga jesieni 2011 roku. Wówczas (23 października) 67-letni Władysław B. trafił na oddział chirurgii, przywieziony przez karetkę. Mężczyzna skarżył się na ból brzucha. Wstępnie rozpoznano zapalenie pęcherzyka żółciowego. W szpitalu wykonano badanie RTG jamy brzusznej, po którym jednak diagnoza – zdaniem lekarzy - nie była jednoznaczna.

- Wykonujący badanie zasugerował jego powtórzenie po odpowiednim przygotowaniu pacjenta, czego jednak nie uczyniono. 28 października 2011 roku Władysław B. został wypisany ze szpitala, pomimo dalszego odczuwania bólu i złego samopoczucia. Jednym z powodów podjęcia takiej decyzji mógł być trwający remont szpitala i konieczność ograniczenia ilości pacjentów – poinformował Tomasz Ozimek, rzecznik prasowy prokuratury.

Dzień później 67-latek znów trafił do lublinieckiego szpitala, ponieważ ból nie ustąpił. 30 października wykonano jeszcze jedno badanie RTG jamy brzusznej. Wynik - perforacja przewodu pokarmowego i zapalenie otrzewnej. Konieczny był zabieg operacyjny otwarcia jamy brzusznej, który przeprowadzono tego samego dnia. Ale stan zdrowia Władysława B. dalej się pogarszał, mimo przewiezienia go do specjalistycznych placówek medycznych w Katowicach i Sosnowcu oraz kilku operacji. Niestety 67-latek zmarł 13 stycznia 2012 roku.

Szereg nieprawidłowości

Wszczęto śledztwo, w toku którego zasięgnięto opinii Zakładu Medycyny Sądowej Wrocławskiego Uniwersytetu Medycznego. Biegli dopatrzyli się szeregu nieprawidłowości w postępowaniu lekarza zajmującego się pacjentem, czyli Mirosława M. oraz kierownika oddziału chirurgii. Uznali, że po przyjęciu Władysława B. do szpitala, nie wykonano niezbędnych czynności diagnostycznych i przedwcześnie zdecydowano o wypisaniu pacjenta.

- Ponadto z opinii wynika, że po ponownym przyjęciu pacjenta należało niezwłocznie wykonać badanie TK brzucha oraz przeprowadzić zabieg operacyjny w trybie natychmiastowym. Podjęcie takich działań zwiększałoby szanse pacjenta na uratowanie życia. W konkluzji biegli stwierdzili, że nieprawidłowe zachowanie lekarzy naraziło Władysława B. na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu – podał prok. Ozimek.

Kierownik oddziału przyznał, że mógł dokonać błędnej interpretacji badania RTG jamy brzusznej pacjenta. Mirosław M. natomiast nie miał i nie ma sobie nic do zarzucenia.

Lekarz się broni

Na pierwszej rozprawie procesu karnego nie odpowiadał na pytania sądu i prokuratora (miał do tego prawo), a jedynie na pytania swojego obrońcy. Stwierdził, że 67-latka przyjął do szpitala inny chirurg i to on postawił wstępną diagnozę. Później miał mieć jedynie sporadyczny kontakt z Władysławem B., nie dokonywać żadnych wpisów do karty pacjenta, a zalecenia dotyczące leczenia miał wydawać kierownik. Zapewnił, że kiedy pana Władysława przyjęto ponownie był przekonany, że chodzi o zapalenie pęcherzyka żółciowego. Zlecił więc kolejne badania i dopiero następnego dnia uznał, że konieczna jest operacja. Tłumaczył się, że nie mógł zrobić tego od razu, ponieważ leki przeciwbólowe, które przyjmował 67-latek, utrudniały jednoznaczną ocenę jego stanu.

Wdowa po Władysławie B. stwierdziła, że kiedy jej mąż drugi raz trafił do lublinieckiego szpitala, odczuwał wyjątkowo silny ból, a dzień później powiedział, że już nie może wytrzymać. Podeszła wtedy do Mirosława M. i poprosiła, żeby mu jakoś pomógł. Chirurg miał wtedy skomentować „ból nas nie interesuje”. Poszedł jednak do pacnejta i zlecił dalsze badania. Dopiero kiedy otrzymał wyniki uznał, że należy operować.

Za nieumyślne narażenie pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu grozi mu kara do roku więzienia.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubliniec.naszemiasto.pl Nasze Miasto