Stefania Boraczyńska, najstarsza mieszkanka Lublińca, skończyła 102 lata. W tydzień po tych niezwykłych urodzinach odwiedziliśmy panią Stefanię w jej pokoju numer 30, w lublinieckim Domu Kombatanta.
Pani Stefania leży w łóżku, z racji wieku trudno jej mówić, jednak wciąż z niezwykłą energią wspomina swoje długie i niełatwe, ale jak sama przyznaje dobre życie.
Pierwszym, co przychodzi jej do głowy jako odpowiedź na pytanie co z całego życia wspomina najmilej są szkolne lata.
Wraz z licznym, 13 osobowym rodzeństwem mieszkała wtedy w leśniczówce, gdzie na wakacje zjeżdżało mnóstwo ludzi. Poznawanie ich rozbudziło w niej pragnienie poznawania świata. - Chciałam nauczyć się wszystkiego - mówi.
Najpierw ukończyła wiejską szkółkę, potem wraz z starszym bratem wyjechała na stancję do Przemyśla, by uczyć się w szkole średniej. Czasy były nie łatwe, brakowało i jedzenia i pieniędzy, jednak pani Stefania nie traciła ducha. Całkowicie bezinteresownie pomagała kierowniczce stancji w opiece nad jej 7-osobową gromadką dzieci.
Po ukończeniu szkoły średniej założyła rodzinę. Sielanka nie trwała długo. 7 miesięcy po urodzeniu pierwszego dziecka mąż pani Stefanii wciągnięty został w wir II wojny światowej. Przez siedem lat walczył jako żołnierz lotnictwa. W tym czasie samotna matka zamiast rozpaczać zakasała rękawy.
- Pracowałam gdzie się dało, prowadziłam gospodarstwo rolne i dom, wychowywałam dziecko. Miałam dużo pracy i jeszcze więcej zmartwień - wspomina Stefania Boraczyńska
.
Po szczęśliwym powrocie męża na świat przyszło kolejne dziecko. W rezultacie pani Stefania przekazała dar życia dwójce dzieci - córce Annie i synowi Jerzemu, którego zdjęcie do dziś wisi nad łóżkiem dzielnej matki. Niestety oboje już nie żyją.
Mimo to na urodzinowych uroczystościach nie zabrakło gości. Pojawiła się rodzina z najdalszych stron - Jeleniej Góry, Warszawy, a nawet Kanady.
- Pani Stefania jest bardzo miłą osobą, od zawsze otacza ją grono życzliwych ludzi. Lubi rozmawiać, choć od pewnego czasu sprawia jej to trudność. Jeszcze rok temu była jedną z największych elegantek. Regularnie chodziła do fryzjera, wklepywała kremy, cieszyła się życiem na tyle, na ile to możliwe. Teraz nie jest to już do końca możliwe, ale z jej oczu nie znika blask. To niezwykłe, że w takim wieku wciąż ma tyle sił i pogody ducha - mówi z uśmiechem opiekunka pani Stefanii.
Zapytana, co z perspektywy tak długiego i nietuzinkowego życia uważa za najważniejszą rzecz na świecie, pani Stefania odpowiada natychmiast - Uczciwość. Uczciwość, mimo wszystko, zawsze popłaca.
Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?