Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Częstochowa. Pogrzeb skatowanego Kamilka. Tłumy pożegnały 8-latka. Mieszkańcy nie kryli łez. Róże, balony i tysiące ludzi na cmentarzu

PC, KG
Częstochowa we łzach. Pogrzeb skatowanego Kamilka. Tysiące ludzi na cmentarzu
Częstochowa we łzach. Pogrzeb skatowanego Kamilka. Tysiące ludzi na cmentarzu red
Częstochowa. Pogrzeb skatowanego Kamilka. Tysiące ludzi wzięło udział w uroczystościach pogrzebowych tragicznie zmarłego 8-latka.

Zobacz zdjęcia - kilkij TUTAJ

Kamilek kilka tygodni walczył o życie

8-letni Kamilek przez ponad miesiąc przebywał w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka przy ul. Medyków w Katowicach. Trafił tam, bo padł ofiarą przemocy domowej. Jego oprawcami byli 27-letni ojczym i 35-letnia matka. Kamil miał liczne obrażenia ciała – między innymi poparzoną głowę, klatkę piersiową i kończyny. Jak przekazali lekarze, oparzenia obejmowały blisko jedną czwartą powierzchni ciała.

Kamil, gdy trafił do szpitala, niemal od razu przeszedł operację. Leżał na oddziale intensywnej terapii. Jego stan od początku był ciężki. Lekarze wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej i rozpoczęli dramatyczną walkę o życie chłopca.

Niemal każdego dnia z niepokojem wyczekiwaliśmy na najnowsze doniesienia ze szpitala. Z nadzieją przyjmowaliśmy nawet najdrobniejsze pozytywnie informacje. Wszyscy wierzyli, że Kamilek mimo tego co przeszedł, wróci do zdrowia. Tak się jednak nie stało…

W poniedziałek rano, 8 maja, Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka im. św. Jana Pawła II w Katowicach przekazało tragiczne wieści - życia pobitego i poparzonego chłopca nie udało się uratować. Jego bezpośrednią przyczyną śmierci była postępująca niewydolność wielonarządowa. Doprowadziła do niej poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nieleczonymi ranami oparzeniowymi.

Tłumy pożegnały tragicznie zmarłego 8-latka

Pogrzeb tragicznie zmarłego 8-latka odbył się w sobotę, 13 maja. Na długo przed uroczystością na cmentarzu zaczęły zbierać się tłumy – wszyscy chcieli towarzyszyć Kamilkowi w jego ostatniej drodze. Wśród uczestników uroczystości byli biologiczny ojciec, rodzina bliższa i dalsza, przyjaciele, a także zupełnie obcy ludzie poruszeni historią małego chłopca, który tak wiele wycierpiał w swoim krótkim życiu…

Msza święta została odprawiona w kościele na cmentarzu Kule. Wewnątrz nie ma zbyt wiele miejsca – wielu uczestników ostatniego pożegnania musiało więc stać na zewnątrz. Mszy przewodniczył biskup pomocniczy archidiecezji częstochowskiej Andrzej Przybylski.

- Przez te ostatnie tygodnie wszyscy pewnie staliśmy się rodziną Kamilka. Wszyscy modliliśmy się i towarzyszyliśmy jego walce o życie, a tak naprawdę walce o miłość, i dlatego tylu nas tutaj jest, bo wszyscy tu obecni, i bardzo wielu ludzi w Polsce i na świecie, czuliśmy, że jego sprawa jest też naszą sprawą, że jego troski i problemy stały się też naszymi, przynajmniej w ostatnich tygodniach - mówił bp Przybylski.

Duchowny nawiązał do wszechobecnej tego dnia bieli. - Kamilek leży w trumnie białego koloru, a to jest znak jasności, znak nadziei, że jest teraz z nami, tam w niebie i nam towarzyszy, by teraz podziękować. Nie za ciekawość, ale za miłość, chce podziękować za każdy odruch dobra i za każda modlitwę - mówił biskup.

Po mszy kondukt pogrzebowy wyruszył na miejsce pochówku. Tuż za malutką trumną szedł zrozpaczony ojciec chłopca wraz z najbliższymi. To właśnie on powiadomił służby o dramatycznym stanie swojego 8-letniego syna. Gdyby nie on – chłopiec prawdopodobnie zostałby skazany na powolną śmierć w niesamowitych męczarniach…

Uczestnikom pogrzebu trudno było ukryć smutek. Z oczu niemal wszystkich spływały łzy – bólu i rozpaczy. Wśród zgromadzonych chyba nikt nie potrafił powiedzieć i wytłumaczyć sobie, dlaczego malutki chłopiec musiał tak wiele wycierpieć. To tragedia, która wstrząsnęła niemal całą Polską i którą ciężko pojąć…

Wiele osób trzymało w dłoniach symboliczne białe róże, a także niebieskie balony i pluszaki, które Kamilek tak uwielbiał… Po oficjalnej części pożegnania mogiła utonęła w kwiatach. Zabawki, maskotki i kartki z życzeniami obok grobu złożyli także przedstawiciele Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka im. św. Jana Pawła II w Katowicach. Wszystkie te rzeczy przysłano do szpitala, gdy chłopiec leżał w placówce i walczył o życie.

Prokuratura prowadzi śledztwo

Prokuratura Okręgowa w Częstochowie prowadzi śledztwo w tej sprawie. Jak na razie zarzuty przedstawiono czterem osobom – 27-letniemu ojczymowi Kamila, jego 35-letniej matce, a także ciotce i wujkowi, którzy mieszkali z chłopcem pod jednym dachem.

Po uzyskaniu wstępnych wyników sekcji zwłok zapadła decyzja, że zarzuty, które zostały przedstawione w śledztwie podejrzanym Dawidowi B. i Magdalenie B. zostaną zmienione.

- Istnieje, według biegłych, bezpośredni związek przyczynowo-skutkowy między spowodowanymi obrażeniami ciała a zgonem pokrzywdzonego. Ustalenia i wnioski posekcyjne jednoznacznie pozwalają na zmianę zarzutów podejrzanym - ojczymowi i matce dziecka - wyjaśnił prokurator Krzysztof Sierak, zastępca Prokuratora Generalnego.

Początkowo, 27-letni mężczyzna usłyszał zarzuty dotyczące m.in. usiłowania zabójstwa dziecka i znęcania się ze szczególnym okrucieństwem. Mężczyzna miał polewać je wrzątkiem i umieszczać je na rozgrzanym piecu. Wcześniej natomiast brutalnie bić i kopać, a także przypalać papierosami. Dawid B. przyznał się do popełnienia przestępstw, jednakże odmówił złożenia jakichkolwiek wyjaśnień w tej sprawie.

Z kolei 35-letniej matce prokuratura zarzuciła narażanie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia, a także udzielenie pomocy mężowi w znęcaniu się nad chłopcem. Kobieta bowiem nie reagowała na zachowania męża. Magdalena B. przyznała się do popełnienia tych przestępstw i złożyła wyjaśnienia w tej sprawie. Twierdziła, że nie pomogła dziecku, bo bała się męża.

Zarzuty te zostaną jednak zmienione. 27-letni Dawid B., ojczym Kamila usłyszy zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem.

- Wobec matki rozważane jest uzupełnienie zarzutu o pomocnictwo do zabójstwa - dodał prokurator Krzysztof Sierak, zastępca Prokuratora Generalnego.

Sąd w Częstochowie tymczasowo aresztował 35-latkę i jej 27-letniego partnera. Z zeznań świadków wynika, że zdarzenie z 29 marca nie było zdarzeniem incydentalnym.

W związku z tym, że śledztwo dotyka nie tylko sprawcy, ale również szeregu instytucji państwa - osób pełniących różne funkcje, czy to w organach ścigania, sądach, prokuraturze, jednostkach wychowawczych, opiekuńczych podlegających samorządowi - zdecydowano o przeniesieniu sprawy z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie do Prokuratury Regionalnej w Gdańsku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubliniec.naszemiasto.pl Nasze Miasto