- Jest teczka operacyjna, teczka pracy z dokumentami potwierdzającymi, że obecny starosta był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa - twierdzi prokurator Andrzej Majcher, naczelnik Oddziałowego Biura Lustracyjnego IPN. - Składał meldunki oficerowi prowadzącemu. Nie brał pieniędzy. Działo się to w czasie, gdy pracował w Zakładach Polmo w Praszce.
W ubiegłym tygodniu Garncarek już po raz czwarty składał wyjaśnienia w IPN.
- W ponad 20 raportach, z których wynika, że byłem tajnym współpracownikiem jest wiele nieścisłości - przekonuje Garncarek.
Starosta twierdzi, że nigdy nie rozmawiał z osobą, która sporządzała raporty, a pod rzekomymi donosami nie ma jego podpisów. Argumentem przemawiającym za jego niewinnością ma być fakt, że w raportach nie ma żadnej informacji, aby donosił na Solidarność. - Raporty, które sugerują, że współpracowałem, zawierają informacje, że nigdy nie udało mi się zbliżyć do przypisywanych mi osób w celu uzyskania jakichś informacji - dodaje Garncarek.
Opozycja w Radzie Powiatu uważa, że proces lustracyjny potwierdzi zarzuty stawiane Garncarkowi. - Pan starosta nie przedsięwziął kroków, które świadczyłyby o jego niewinności. Nie wystąpił o autolus- trację. Ten proces tylko potwierdzi, że złożył fałszywe oświadczenie i powinien mieszkańcom się z tego wytłumaczyć - twierdzi Piotr Derejczyk, radny z ramienia PiS.
Jeszcze w tym miesiącu do sądu trafi podobny wniosek w sprawie wójta Konopisk w powiecie częstochowskim, Jerzego Sochy. - Nie byłem świadomym współpracownikiem SB - mówi Socha. - Mam zaświadczenie wydane w lutym 2006 r. przez katowicki Oddział IPN, że nie figuruję w zasobach archiwalnych Służby Bezpieczeństwa i na tej podstawie złożyłem oświadczenie lustracyjne. Czekam więc na dalszy ciąg wydarzeń.
Jeśli sąd uzna ich za kłamców lustracyjnych, stracą stanowiska i będą mieli zakaz sprawowania funkcji publicznych przez 10 lat.
Każdy, kto pełni funkcję publiczną, ma obowiązek składania oświadczeń lustracyjnych, w których musi napisać, czy współpracował ze służbami specjalnymi PRL-u. Oświadczenia weryfikuje IPN na podstawie dokumentów archiwalnych, które zgromadził instytut. Jeśli natrafi na informacje o współpracy, a osoba weryfikowana w oświadczeniu nie przyznała się do współpracy, wszczynane jest dochodzenie. Sprawa trafia do sądu, który rozstrzyga, czy dana osoba jest kłamcą lustracyjnym, albo stwierdza, że napisała w oświadczeniu prawdę.
Zatajenie współpracy ze służbami specjalnymi PRL-u jest traktowane tak samo, jak napisanie nieprawdy.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?