Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy Kokotka mają dość sąsiedztwa Markotu. Liczą, że miasto nie przedłuży mu dzierżawy lokalu

AKC
Fot. Elżbieta Szleper
Podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej radny Jacek Hepner, reprezentujący mieszkańców dzielnicy Kokotek, odczytał poruszające pismo skierowane do burmistrza, a dotyczące placówki „Monar-Markot. Centrum Pomocy Bliźniemu”. Mieszkańcy nie chcą jego sąsiedztwa.

Mieszkańcami kieruje nimi strach i obawa o bezpieczeństwo - własne i swoich dzieci. Oto krótki fragment pisma, które skierowali do burmistrza Lublińca.

„Idea powstania tego miejsca - zapewnienie dachu nad głową samotnym matkom, dawno straciła sens i aktualność. Działalność tej placówki w dużej mierze okryta jest tajemnicą i niewiedzą zarówno dla władz miasta, jak i Stowarzyszenia Monar. Kim są ci ludzie, przybysze z całej Polski, o których przeszłości nic nie wiadomo, najczęściej z problemem alkoholowym. To ludzie, którzy przyjmowani są do tego domu na podstawie z nikim niekonsultowanej, jednoosobowej decyzji kierownika, który placówką kieruje i zawiaduje na odległość. Czy pan wie, że nie ma tam stacjonującego na stałe kierownika? Każdy robi to, co chce. A rezultaty tej samowoli odczuwamy na co dzień w postaci kradzieży i wszechobecnego pijaństwa. Od otwarcia punktów sprzedaży alkoholu ci ludzie okupują stoliki, popijając piwo, bluzgając wulgarnym słownictwem i strasząc swym obskurnym wyglądem. Patrzą na to nie tylko przyjezdni, turyści, liczni rowerzyści z całego Lublińca, ale przede wszystkim nasze dzieci. O nie się martwimy. Nie mogą się bawić, bo nie mamy żadnego placu zabaw, iść do sezonowego sklepu po słodycze czy napoje, bo na swojej drodze spotykają zaczepiających je podpitych dorosłych. Czy pan wie, że wyrzuceni z Markotu za pijaństwo, co się w ekstremalnych przypadkach recydywy zdarza, budują sobie prowizoryczne schronienia z desek, gałęzi i za Markotem znajdują nowe lokum, gdzie urzędują przez nikogo nie kłopotani?” - czytamy w piśmie, pod którym podpisało się 90 osób.

Mieszkańcy Kokotka alarmują, że nikt nie kontroluje tego, co dzieje się w ich dzielnicy.

„Czy pan wie, że wyrzuceni z Markotu za pijaństwo, co się w ekstremalnych przypadkach recydywy zdarza, budują sobie prowizoryczne schronienia z desek, gałęzi i za Markotem znajdują nowe lokum, gdzie urzędują przez nikogo nie kłopotani? Inni, lepiej sytuowani, z górniczą emeryturą, zadomowili się w niektórych domkach letniskowych, nieprzystosowanych do stałego mieszkania, zanieczyszczając ekskrementami pobocze drogi lub wyrzucając w przypływie alkoholowej fantazji puste butelki i inne ślady libacji alkoholowych. Czy ktoś ma pełny obraz tego, co się w Kokotku dzieje, czy ktoś nad tym panuje? Szanowny panie burmistrzu. Nie chcemy tej placówki. Byliśmy długo cierpliwi i wyrozumiali. Ale nasza wyrozumiałość właśnie się skończyła” - piszą w piśmie.

Zdaniem mieszkańców Kokota, Zarząd Stowarzyszenia Monar całkowicie stracił dom w Lublińcu z pola swojego zainteresowania, uwagi, a co najważniejsze, kontroli.

„Boimy się tu mieszkać, spacerować, uprawiać sport, wypuszczać na dwór nasze dzieci. Narażeni jesteśmy na zaczepki słowne i fizyczne, demoralizację, kradzieże, niebezpieczne i nieprzewidywalne zachowania agresywne wobec najmłodszych i nas, dorosłych” - wymieniają .

Jak stwierdził w swej wypowiedzi radny Jacek Hepner, nieprzypadkowo właśnie teraz społeczność dzielnicy Kokotek zwróciła się do miasta z prośbą o reakcję. W lutym kończy się umowa dzierżawy budynku gminnego, w którym stacjonuje Markot.

- Jestem gotowy jej nie przedłużyć tej umowy, ale musi być jasne stanowisko miasta na podstawie tego, co opisują mieszkańcy i na podstawie zgłoszeń na policję. Jeżeli Monar tego nie kontroluje, to ja się zgadzam z tym, że należy to zakończyć - stwierdził burmistrz Edward Maniura.

Z zarzutami mieszkańców nie zgadza się zarząd Monaru. Poniżej publikujemy jego stanowisko.

Przesłany list podpisany mieszkańcy Kokotka skierowany do burmistrza miasta zawiera treści, z którymi zdecydowanie nie zgadzamy się. MONAR zajmuje się ludźmi wykluczonymi społecznie od prawie 40 lat, współpracuje z kilkudziesięcioma gminami w Polsce, organizując pomoc osobom najbardziej dotkniętym przez los. W przesłanym liście są treści, które godzą w osoby wykluczone społecznie i oznaczają brak szacunku do drugiego człowieka.

Placówka MONARU w Kokotku funkcjonuje od 1998 roku utworzona za zgodą władz samorządowych z potrzeby zorganizowania pomocy osobom wymagającym wsparcia. Placówka przeszła reorganizację w związku z koniecznością dostosowania oferty do potrzeb a także przepisów wynikających z ustawy o pomocy społecznej.

Aktualnie placówka od 2013 roku posiada nowy regulamin organizacyjny uchwalony przez Zarząd Główny Stowarzyszenia MONAR opracowany w uzgodnieniu z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Lublińcu i jest profilowana na osoby bezdomne i najuboższe .

Placówka posiada umowę dzierżawy podpisaną na okres do lutego 2017 r. Powierzone mienie jest stale remontowane i doposażane .Placówka wywiązuje się w pełni ze wszelkich zobowiązań finansowych wobec gminy Lubliniec. Planowane jest wystąpienie do burmistrza o przedłużenie umowy.

Podopiecznymi placówki są osoby w szczególności długotrwale bezdomne, bez środków do życia najczęściej z niepełnosprawnościami, w większości w podeszłym wieku, bezrobotne, których sytuacja życiowa jest tragiczna . W naszej placówce osoby te odzyskują nadzieję na lepszy los. W placówce są zatrudnione 3 osoby - kierownik, który jest wieloletnim terapeutą uzależnień, pracownik socjalny i drugi terapeuta uzależnień.

Placówka jest zorganizowana tak jak inne placówki MONARU zgodnie ze statutem i ustawą o pomocy społecznej przyjmuje osoby bezdomne za ich zgodą, skierowane przez ośrodki pomocy społecznej. Pobyt skierowanych osób opłaca gmina miejsca pochodzenia osoby. Każda osoba posiada plan wyjścia z bezdomności. Środki finansowe placówki są skromne ale pozwalają na stworzenie miejsca godnego i bezpiecznego.

Każda osoba przy przyjęciu do placówki zostaje zapoznana z regulaminem placówki i zobowiązuje się do jego stosowania. Jedną z zasad zapisanych w regulaminie jest zasada pełnej abstynencji od środków psychoaktywnych .Osoby, które nie przestrzegają zapisów regulaminu musza opuścić placówkę. Każdorazowo wskazuje się takim osobom inną placówkę. Nie zawsze osoby chcą z oferty skorzystać. Nie będąc naszymi podopiecznymi, nie odpowiadamy za ich zachowanie poza placówką.

Kierownik placówki powołany przez Zarząd Główny Stowarzyszenia MONAR jest odpowiedzialny za właściwe prowadzenie placówki oraz współpracę z gminą. Placówka podlega również kontroli wewnętrznej Zarządu Głównego MONAR. Ostatnie kontrole odbyły się w październiku 2015 r. oraz w marcu 2016 r. Nie stwierdzono zaniedbań dotyczących mieszkańców placówka.

Placówka tez corocznie otrzymuje dotacje na składane projekty do Urzędu Marszałkowskiego oraz Wojewody Śląskiego. Z dotacji rozlicza się prawidłowo. W dokumentacji placówki znajdują się szczegółowe informacje dotyczące zakończonych z sukcesem programów wyjścia z bezdomności.

Z poważaniem Teresa Sierawska, pełnomocnik Zarządu Głównego Stowarzyszenia MONAR ds. wykluczenia społecznego

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubliniec.naszemiasto.pl Nasze Miasto