Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zygmunt Anczok: Sparcie zawdzięczam wiele [WYWIAD]

Angelina Kita
Z Zygmuntem Anczokiem, legendarnym piłkarzem, złotym medalistą olimpijskim, trenerem i wychowankiem LKS Sparty rozmawia nasz reporter Angelina Kita

Co dzisiaj robi złoty medalista?

Korzysta z życia emeryta i nadal zakochany jest w sporcie. Mam trzech wnuków i trzy wnuczki. Jestem przewodniczącym rady sportu w Lublińcu oraz działam w terenowym klubie olimpijczyka w Częstochowie. Staram się nie opuszczać żadnego meczu Górnika Zabrze. Działam też w komitecie grupy olimpijczyków, kończy się to raz do roku tzw. piknikiem olimpijskim. Na takie spotkania przyjeżdżają zarówno obecni olimpijczycy jak i byli sportowcy. Zjeżdża się średnio 160 medalistów. Dzielimy się wiadomościami, udzielamy wskazówek. Jest miło. Dużo wyjeżdżam na zaproszenia gmin z całej Polski. Zapraszany jestem do szkół, gdzie opowiadam na temat olimpizmu.Do niedawna byłem radnym w Lublińcu. Trwało to 4 lata.

Co zrobił pan dla Lublińca przez te cztery lata?

Startowałem do polityki jako osoba niezależna. Jako osoba znana ze sportu. Przez te cztery lata mojej działalności trochę zmieniło się w sporcie w mieście. Jest więcej środków przeznaczanych na sport i to był mój najważniejszy cel. Choć władza powinna jeszcze bardziej tę dziedzinę życia dotować. Sport jest genialną sprawą. Odciąga młodzież od negatywnych rzeczy. Szczególnie w Lublińcu prężnie działają inne dyscypliny takie jak np. badminton, karate czy siatkówka. To cieszy.

Jak zostaje się złotym medalistą? Czy ma Pan gotową receptę dla młodych, których marzenia wędrują wysoko?

Nie ma takiej jednej skutecznej recepty (śmiech). Ja urodziłem się w Lublińcu w biednej rodzinie. To były lata powojenne. Zawsze byłem, że tak powiem, bar-dziej wyrośnięty od rówie-śników. Wyjechałem z Lub-lińca mając 15 lat do Polonii Bytom. Było to w 1963 roku. Wtedy zacząłem ciężko trenować. I to chyba najważniejsze, aby systema-tycznie ćwiczyć. Nie było wtedy boisk z prawdziwego zdarzenia. W 1971 roku grałem w Moskwie ze znanymi piłkarzami w reprezentacji światowej. Ja wykorzystałem wtedy swoje pięć minut. Zawsze mówię, że to się stało albo dzięki szczęściu, albo dzięki Bogu. Jako dziecko uprawiałem wiele dyscyplin sportu. Byłem wówczas szybki i zwinny. W klubie Polonii Bytom już tylko szlifowałem samą technikę gry.

Dość wcześnie przerwał Pan karierę. Dlaczego?

Od 1971 roku grałem w Górniku Zabrze, miałem wówczas kontuzję. Łamała się piąta kość śródstopia. Musiałem zakończyć karierę w 1974 roku.

Jak to jest z "wielkiego świata" wrócić do małego Lublińca?

Ja zawsze wiedziałem, że wrócę do mojego rodzinnego miasta. Nigdy o nim nie zapomniałem. Wszędzie na świecie, gdzie byłem, każdemu z osobna tłumaczyłem, w którym miejscu znajduje się Lubliniec. Jestem bardzo związany z miastem i wiele zawdzięczam mieszkańcom. To wspaniali ludzi, którzy niezmiernie ciepło mnie przyjęli po powrocie. Nie zapomnę, jak oglądałem program rozrywkowy w telewizji "Szansa na sukces" z udziałem Anny Świątczak, byłej wokalistki Ich Troje. W pewnym momencie prowadzący Mann zapytał ją skąd pochodzi. Ona odparła, że z Lublińca. Padło kolejne pytanie. Z czego ta miejscowość słynie. Ania odpowiedziała, że jest tu więzienie i szpital psychiatryczny. Zdziwienie i radość prowadzącego nie miała końca. Ja spotkałem się później z Anią i przypomnia-łem jej tę wypowiedź, no i oczywiście napomknąłem, że Lubliniec ma przecież też olimpijczyka! (śmiech).

Zaczynał Pan w Sparcie Lubliniec. Klub wiele Panu zawdzięcza…

I ja zawdzięczam wiele klubowi, bo to dzięki Sparcie zaszedłem tak daleko. Wspaniali ludzie, trenerzy. W Sparcie grałem do 1963 roku. Teraz było 75- lecie działalności klubu. Po cichu w prezencie zrobiłem dla klubu album z dedykacją i moimi zdjęciami. Zawsze pamiętam o tym, że moja droga rozpoczęła się w Sparcie. W 1987 roku miałem jako trener klubu dość poważną kontuzję. Zakończyłem więc też karierę trenerską. Mam wstawioną protezę biodra. Gdy byłem kontuzjowany, przyszły trudne chwile.

Pojawiały się pytania jak utrzymać rodzinę? Jako trener przez pewien czas byłem taksówkarzem. Po zakończeniu kariery w klubie otworzyłem sklep spożywczy.
Jak ocenia Pan przyszłość polskiej piłki. Czy młodzież garnie się do sportu?

Mł0dzież jest wspaniała, ale widzę po moich wnukach, że mają mało czasu na rozwojówkę. Inne zajęcia przygaszają ten zapał.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubliniec.naszemiasto.pl Nasze Miasto