- Najpierw zadzwoniłem do nas, do Lublińca. Biuro nie działa, ale chodziło mi o numer telefonu. Zamiast do Częstochowy, dodzwoniłem się do Radomska. Pani poprosiła o numer klienta, ale nie znalazła mnie w bazie, co jest akurat normalne. W końcu dodzwoniłem się do Częstochowy, ale tam okazało się, że nikt nie może przyjąć mojego zgłoszenia. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak wsiąść w autobus lub samochód i jechać prawie 80 km w dwie strony, żeby podać kilka cyferek - denerwuje się nasz Czytelnik.
Sytuacją zaskoczony jest częstochowski oddział. - Wszystkie sprawy można załatwić drogą telefoniczną lub internetową. Wizyta osobista jest konieczna jedynie w przypadku windykacji. Nie rozumiem problemu, bo to działa sprawnie. Wystarczy podać numer klienta i adres poboru gazu. To samo w przypadku skarg czy bardziej skomplikowanych spraw. Wystarczy je zgłosić i konkretna osoba zajmuje się ich wyjaśnianiem. Takie sytuacje są jednak sporadyczne - mówi Wanda Sierpińska z Górnośląskiego Oddziału Handlowego BOK w Częstochowie.
Być może rozgoryczenie klientów wynika poniekąd z przyzwyczajenia. Wiadomo, że łatwiej porozumieć się z człowiekiem twarzą w twarz niż przez słuchawkę. Co Wy o tym myślicie? Mieliście podobne trudności?
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?