Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ze Zbigniewem Rosińskim, Człowiekiem Roku 2012 powiatu lublinieckiego rozmawia Aneta Kaczmarek

Aneta Kaczmarek
Zbigniew Rosiński z WKB Meta Lubliniec - Człowiek Roku 2012
Zbigniew Rosiński z WKB Meta Lubliniec - Człowiek Roku 2012 Fot. ARC WKB Meta Lubliniec
Zbigniew Rosiński, Człowiek Roku 2012 powiatu lublinieckiego opowiada o emocjach związanych z plebiscytem, o sile środowiska WKB Mety Lubliniec, o planach i marzeniach.

W zeszłym roku został Pan wybrany Najbardziej Wpływowym Człowiekiem Roku, teraz Człowiekiem Roku. Satysfakcja jest podobna, czy z czasem takie tytuły nie robią już takiego wrażenia jak za pierwszym razem?
Plebiscyty te, chociaż odbywały się w towarzystwie różnych kandydatów, były w pewien sposób do siebie podobne, gdyż odzwierciedlają popularność nominowanych i doceniają ich wysiłek.
Niemniej jednak, ten drugi tytuł był znacznie „droższy” (2,46 zł za SMS) i tym samym, każdy otrzymany głos sprawiał większą satysfakcję. Mając duszę sportowca ciągłe dąży się do kolejnych zwycięstw, każde z nich jest inne, inaczej smakuje, ale każde oprócz splendoru sprawia satysfakcję i cieszy.

Po nominacjach był jakiś odzew znajomych, sympatyków Mety? Jakieś komentarze, zakłady w trakcie?
Odzew trwał przez cały czas, gdyż ludzie z całej Polski dowiadywali się o nim w różnym okresie trwania plebiscytu. Natomiast u klubowiczów musiałem tonować zapał, bo od razu chcieli osiągnąć 50% i „pozamiatać” konkurs. Muszę przyznać, że niektórzy bardziej przeżywali i śledzili wyniki niż ja.

W ostatnim dniu przez ok. 2 godz. na prowadzeniu był Jarosław Wachowski. Spodziewał się Pan tak zaciętej walki? Poczucie zagrożenia było?
Raczej zdziwienie. Wydawało się, że po miesiącu głosowania szyk się ustabilizował i każdy poznał w nim swoje miejsce. Po incydencie, o który Pani pyta w klubie „ogłoszono alarm” i wszystko wróciło do normy, ale już bardzo wiele osób zachowało czujność do końca czyli do północy.

Jak Pan skomentuje klasyfikację kolejnych pozycji? Zgadza się Pan z głosami Czytelników, czy widział to inaczej?
We wszelkich plebiscytach ludzie związani ze sportem klasyfikowani są zawsze wysoko, co akurat nie dziwi, gdyż w ankietach prawie każdy Polak w zainteresowaniach podaje sport. Tak też się stało tym razem. Natomiast osobiście bardzo cenię osiągnięcia panów Myrcika i Kowalczyka. To co robią jest żmudną, czasochłonną pracą jak widać nie przynoszącą szczególnych splendorów czy raczej popularności ale bardzo ważną dla naszych Małych Ojczyzn.

Kolejna wygrana świadczy o wielkiej sile środowiska biegaczy. Zdaje się, że to głównie im zawdzięcza Pan wygraną?
Tak. Jesteśmy marką doskonale rozpoznawalną w krajowym środowisku biegaczy. Gdyby przeprowadzić badania, to zapewne w Lublińcu przypada najwięcej biegaczy na 1000 mieszkańców, a już na pewno maratończyków. W zasadzie to oni oraz współpracownicy i znajomi wystarczyli, by odnieść zwycięstwo bez potrzeby ogólnopolskiej mobilizacji.

Skąd się bierze taka konsolidacja środowiska?
Z doskonałej atmosfery panującej w klubie. U nas każdy pyta w czym może pomóc, nikt o to, co będzie z tego miał. Bez różnicy czy ktoś biega na czele stawki czy też na jej końcu, ma takie same obowiązki. Nigdy nie otrzymaliśmy dotacji na opłaty trenerów, starty, zgrupowania, odżywki, stroje itd. Nikt nie otrzymuje pieniędzy za pracę w klubie. Każdy robi to ze swoich funduszy starając się jeszcze pomóc innym. Myślę, że brak pogoni za kasą (notabene jej stan w klubie jest bardzo dobry) sprawia, że na pierwszym, drugim i kolejnych miejscach są inne wartości, które sprawiają, że tak świetnie czujemy się w naszej grupie, doskonale się rozumiemy, mamy wspólne plany i pragnienia.

Właśnie, jakie ma Pan plany, marzenia związane z 2013 rokiem?
Ten rok zaczął się dla nas doskonale i już realizujemy kilka ze swoich planów, o których wcześniej marzyliśmy. Co prawda mamy intratne propozycje ze światowych korporacji ale wtedy musielibyśmy przenieść swoją działalność poza Lubliniec i zrezygnować z "kultowości" i elitarności naszych imprez. Na razie więc odmówiliśmy. Mamy kolejne pomysły na nowe imprezy lecz ich hamulcem jest brak zaplecza logistycznego, a przede wszystkim stadionu lekkoatletycznego. To jest największe marzenie ale raczej na przyszłe dziesięciolecie, a nie najbliższy rok.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubliniec.naszemiasto.pl Nasze Miasto