Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W powiecie lublinieckim samorządowcy nie mają limuzyn. Wolą prywatne samochody

Bartłomiej Romanek
Służbowa skoda burmistrza Myszkowa
Służbowa skoda burmistrza Myszkowa Krzysztof Suliga
Burmistrz Myszkowa kilka tygodni kupił sobie służbową skodę octavię. Służbowe samochody mają także inni samorządowcy m.in. starosta i wójt niewielkiego Poraja. W sąsiednim powiecie myszkowskim normą jest to, że samorządowcy jeżdżą służbowymi limuzynami. W powiecie lublinieckim to rzadkość.

Samochodem służbowym jeździ tylko Grzegorz Ziaja, wójt Koszęcina, ale trudno mu zarzucić, że wozi się limuzyną za pieniądze podatników, bo jego samochód to jedynie vw polo, a korzysta z niego wspólnie z kilkunastoma urzędnikami.

Urząd Miasta w Myszkowie wydał na samochód niespełna 70 tys. zł. Przez ostatnie pół roku burmistrz jeździł służbowo swoim prywatnym samochodem, bo służbowy ford galaxy został zniszczony w wypadku. Mocno ucierpiał w nim także kierowca. W magistracie mieli więc tylko zdezelowanego poloneza.

Nasze urzędy nie mogą się nawet pochwalić zdezelowanym polonezem. Samorządowcy zgodnie przekonują, że taniej jest wypisywać delegacje niż kupować służbowy samochód i zatrudniać kierowcę. – Kilka lat temu, kiedy były pretensje o to, że rocznie wydałem na delegacje ponad 20 tysięcy złotych robiliśmy w tej sprawie symulację i jasno wyszło, że utrzymanie samochodu byłoby droższe – przekonuje Edward Maniura, burmistrz Lublińca. – Wtedy wyliczyliśmy, że kupno samochodu, amortyzacja i zatrudnienie kierowcy byłoby o 10 tysięcy zł rocznie droższe niż wszystkie delegacje, które wypisaliśmy.

Joachim Smyła, starosta lubliniecki także uważa, że kupno służbowej limuzyny nie ma sensu. – Jeżdżę w sprawach służbowych prywatnym samochodem, chociaż wiem, że inni starostowie i inne urzędy mają służbowe pojazdy, niektóre nawet kilka. Uważam, że to najtańsze możliwe rozwiązanie dla urzędu – twierdzi Smyła.
Grzegorz Ziaja jeździ służbowym vw polo, ale nie zatrudnia kierowcy. Samochód kupiono kilka lat temu za około 40 tysięcy złotych. Zastąpił starego poloneza. – Nie jest to jednak tylko mój samochód, ale samochód, z którego korzysta niemal cały Urząd Gminy. Takie uprawnienia ma 14 albo 15 osób. Moim zdaniem utrzymywanie samochodu służbowego bez kierowcy jest zdecydowanie tańsze. Przecież nawet wyjazd do Katowic wychodzi drożej, kiedy wypisywana jest delegacja. Jej koszt to 100 złotych, a w rzeczywistości nikt tyle paliwa w drodze do Katowic i z powrotem nie wyjedzie – tłumaczy wójt Ziaja.

Własne samochody posiada także gmina Herby. – Ale są to pojazdy dostawcze, które wożą pracowników i narzędzia potrzebne do wykonania najważniejszych i najpilniejszych prac w gminie. W żadnym wypadku nie zamierzamy kupować służbowej limuzyny – mówi Roman Banduch, wójt Herbów.

Burmistrz Edward Maniura uważa, że wielu samorządowców, kupując samochód nie kieruje się względami ekonomicznymi, ale własną wygodą. – Samochód służbowy podnosi prestiż samorządowca, a jeżdżenie z kierowcą jest niezwykle wygodne. Na przykład, kiedy mamy jubileusz par małżeńskich, to można spokojnie wypić kieliszek szampana, a nie ograniczać się jedynie do symbolicznego zmoczenia ust – twierdzi Edward Maniura.

Czy samorządowcy powinni kupować drogie służbowe samochody? Weź udział w dyskusji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubliniec.naszemiasto.pl Nasze Miasto