Sołtys Lisowic, Sylwia Strzoda, gospodarzem wsi została rok temu. Zobacie jak ocenia miniony czas

Wszystko zaczęło się od spotkania wiejskiego, w sprawie wyboru nowego sołtysa Lisowic. Wśród zgromadzonych mieszkańców była także i ona. Nie miała wtedy jeszcze pojęcia, jak sprawy się potoczą.

- Podczas rozmów na temat ewentualnych kandydatur nagle ktoś rzucił moje nazwisko, sama już nawet nie pamiętam, kto to był. Nie spodziewałam się, że wygram, a jednak tak się stało i zostałam sołtysem Lisowic - wspomina.

Wkrótce przekonała się jak wygląda sprawowanie tego urzędu w praktyce. Okazuje się, że bycie sołtysem to coś więcej, niż tylko zbieranie podatków, czy uczestnictwo w obradach gminnych.

Sołtys rzeczywiście jest "gospodarzem" wsi. To do niego kierowane są wszelkie prośby o pomoc w przeróżnych sytuacjach. A to gdzieś zaszła jakaś awaria, niedrożny rów spowodował zalanie czyjejś posesji, gdzieś zgasła przydrożna lampa - z tym wszystkim młoda pani sołtys musi sobie poradzić.

Swoim zaangażowaniem i entuzjazmem "sołtyska" zaskarbiła sobie wielu mieszkańców. Sama przyznaje, że w większości przypadków ludzie odnoszą się do niej życzliwie. - Uwielbiam sport, dlatego często razem z kuzynką jeżdżę na rolkach po naszych ulicach. Wiele osób żartuje wtedy, że robię obchód wsi - mówi ze śmiechem.

Pani sołtys musi dzielić swój czas pomiędzy pracę zawodową i pracę społeczną. Czasem jest to trudne, ponieważ pomimo zmęczenia pracą musi wykrzesać z siebie siły, aby wysłuchać i pomóc mieszkańcom.

Zawodowo zajmuje się konsultingiem w firmie telekomunikacyjnej, a z wykształcenia jest optoelektronikiem, czyli ekspertem w zakresie możliwości jakie daje światło w procesie przesyłania danych. Łatwo można się domyślić, ze kierunek ten nie był oblegany przez kobiety. - Do dziś pamiętam to uczucie, kiedy weszłam do sali na pierwsze zajęcia i okazało się, że jestem jedyną dziewczyną w grupie - mówi.

Sołtys Lisowic oprócz wspomnianego zamiłowania do sportu - jeździ na desce, rolkach, konno, gra w siatkówkę - wielką miłością darzy także zwierzęta. Prywatnie jest właścicielką, żyjących w zgodzie, ślicznej białej suczki i równie cudownej szarej kotki. Jednak nie poprzestaje na opiece nad nimi. Chętnie współpracuje z OTOZ Lubliniec. W zeszłym roku zorganizowała mikołajkową akcję, dzięki której do schroniska dla zwierząt w Lublińcu trafiło ponad 100 kg suchej karmy, 15 kg mokrej, a także miski i ciepłe koce. W tym roku planuje powtórzyć to przedsięwzięcie.

Na pytanie, czy zdecydowałaby się kandydować na drugą kadencję przyznaje, że jeszcze tego nie wie. - W sumie dopiero raczkuję. Myślę, że tylko czas może przynieść odpowiedź na to pytanie. Na razie skupiam się na bieżących sprawach. Bardzo zależy mi na załatwieniu kwestii chodnika na ulicy lublinieckiej oraz doprowadzeniu do powstania boisk na terenie naszej szkoły ponieważ obecnie teren ten prezentuje się dość opłakanie przyznaje sołtys Lisowic.

Przed nią wiele pracy i wyzwań. Ani jednego, ani drugiego się nie boi. - Mieszkańcy mieli w stosunku do mnie jako sołtysa Lisowic mieszane uczucia. Jedni twierdzili, że jestem za młoda i zbyt mało doświadczona na sprawowanie tego urzędu, drudzy twierdzili, że młodość i wykształcenie to moje atuty. Dali mi kredyt zaufania, na spłacenie którego pracuję każdego dnia. Na szczęście mamy w Lisowicach fantastyczną Radę Sołecką, na którą mogę liczyć w każdej sytuacji. Wsparcie tych ludzi wiele dla mnie znaczy - mówi Strzoda.