Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Śląski to język pełny wulgaryzmów. Uczą się ich dzieci

Teresa Semik
dr Bożena Cząstka-Szymon
dr Bożena Cząstka-Szymon Tomasz Jodłowski
"Na psy trza boło dować pozor, coby za foglami niy lotali i we pioskownica nie szczali". Czy Ślązacy rzeczywiście chcą, żeby ich dzieci uczyły się takiej gwary - pyta językoznawca, dr Bożena Cząstka-Szymon w rozmowie z Teresą Semik.

Jak piszemy w gwarze śląskiej "pójdymy" albo "zbójnik", "dzióbek"?
Zgodnie z polską ortografią przez "ó".

To dlaczego w "Górnośląskim ślabikorzu" dla trzeciej klasy szkoły podstawowej słowa te autorzy napisali przez "u"?
Nie wiem, to są błędy ortograficzne. Niejedyne w tym elementarzu. Jeżeli uczeń trzeciej klasy będzie uczył się z tego właśnie ślabikorza, to rozchwieje mu się system ortograficzny, bo w tej samej linijce znajdzie zapisy: "pójdź" przez "ó" i "pójdymy" przez "u".

"Górnośląski ślabikorz" napisany został "bez zespoł autorow, oparty na regułach ortograficznych, opracowanych pod kerownictwym prof. Jolanty Tambor". No to chyba są jakieś inne reguły pozwalające pisać "zbójnik" przez "u".
Nie ma takich reguł. Te błędy to chyba jednak literówki. Książka jest napisana gwarą archaiczną. Są w niej wyrazy i określenia, które pamiętam z dzieciństwa. Już wówczas używali ich tylko najstarsi Ślązacy, na przykład, "dyć" czy "strzoda" (środa). Dziś tak się nie mówi. W tej publikacji podjęto próbę rekonstrukcji gwary śląskiej, jej najstarszej warstwy. Trzeba się zastanowić nad celowością takiego ślabikorza. Czym innym są materiały regionalne, a inne funkcje ma elementarz.

Nie wiedziałam, że po śląsku liczymy: ajnc, cwaj, draj. A takie liczebniki proponuje drugi elementarz dla Ślązaków: "Ślabikorz ABC" Grynicz Barbary i Rocznioka Andrzeja.
Śląskie liczenie to: jedyn, dwa, trzi. Podane przykłady są po prostu niemieckie. W ślabikorzu Rocznioka i Grynicz kot nie pije "mlyka" albo "mlyczka, mlycka". Pije "milk". Mamy więc jasne przesłanie tego wydawnictwa.

"Na psy trza boło dować pozor, coby za foglami niy lotali i we pioskownica nie szczali" - to z czytanki dla pierwszej klasy "Ślabikorza ABC". Gwara śląska jest zwulgaryzowana?
Teraz tak. Kiedyś nie było w niej tylu mocnych słów. Nam dzieciom nie wolno było używać: "pieronie" czy "pieroński", słów wówczas jednoznacznie negatywnych.

Jeszcze jeden mój ulubiony fragment "Ślabikorza ABC": "Oma robi tyż hauskyjza z kimelym, kero w cołkij chałpie szpetnie jedzie". Może to są teksty do kabaretu Mariana Makuli na karczmę piwną?
To nie jest śmieszne, tylko przerażające. To nie są treści, które mogłyby kształtować wrażliwość dziecka. A taką edukację regionalną proponuje się dzieciom w polskich szkołach za publiczne pieniądze. Kret ciepie ślypiym, choć przecież wiadomo, że jest ślepy, a krowo żre frisze (żaby).

O przepraszam. "Ida [idea] szrajbniyńcio ślabikorza: dr Kamusella Tomasz, buch szrajbniony podug kanonów, kere zrychtowała czelodka sebrano bez prof. Tambor Jolanta a Rocznioka Andrzyja." Światłe głowy.
Nie chce mi się wierzyć, by te teksty były recenzowane. Roi się w nich od germanizmów: Olek chowie fisze. Nie ryby tylko fisze. Ana ogląda ostynkarty zamiast karty na Wielkanoc. Na obrazek Ślązak mówi łobrozek a nie bild. Na psa tylko pies. Nikt nie powie na Śląsku, że hazok nosi geszynki, jak w tym "Ślabikorzu ABC". "Dowo" je na Wielkanoc tylko zajączek, a jajca maluje się, a nie "sztrajchuje". Ten elementarz jest dla dzieci śląskich czy niemieckich? Ja nie wiem.

Na ten elementarz marszałek woj. śląskiego dał publiczne pieniądze.

Nie rozumiem, dlaczego nikt nie sprawdził poziomu tych tekstów. Czy wie pani, co to są "mausspringry" albo "wapa" czy "krache"?

Nie wiem, jestem góralką z Żywca.
A ja jestem z Bielszowic, znam też gwary oleskie i zaolziańskie, ale również nie wiem, co te słowa oznaczają. Testowałam je wśród rodowitych Ślązaków - nie rozumieli. Szukałam w słowniczkach śląskich - nie było takich haseł. Oczywiście, wyjaśnia je słownik niemiecko-polski.

No to nauczyciele edukacji regionalnej mają problem.
My wszyscy mamy problem. To jest zafałszowany obraz gwary śląskiej. Czy rzeczywiście Ślązacy chcieliby, żeby ich dzieci uczyły się takiej gwary, z takiego elementarza?

W jakiej kondycji jest śląszczyzna?
W niezłej.

Zwolennicy jej kodyfikacji biją na alarm, że zanika.
To histeria. Ci, którzy już leją krokodyle łzy nad zanikiem gwary, niech się przesiądą z samochodów i w lokalnych autobusach, tramwajach czy pociągach posłuchają mowy mieszkańców Śląska. Niech się wybiorą do Radzionkowa, w okolice Rybnika, na Opolszczyznę czy do Cieszyna. Gwara ma się zupełnie dobrze. Najnowsze badania przeprowadzone przez pracowników UŚ w kilkunastu śląskich miastach wykazały, że około 40 proc. uczniów zna gwarę. To całkiem dobry wynik.

Skąd zatem tyle krzyków nad potrzebą skodyfikowania gwary, by uchronić ją przed zapomnieniem?
Tym działaniom przyświeca inny cel, na pewno nie jest nim troska o gwarę. Warto zapytać, czy wszyscy rzecznicy języka śląskiego znają gwarę? Czy w ich rodzinach się jej używa?

Szef Ruchu Autonomii Śląska Jerzy Gorzelik nie zna gwary?
O ile wiem - nie. Jeśli w rodzinnych domach nie bydzie/bańdzie sie godać, gołdać czy rzondzić, to wtedy gwara nie przetrwa. To przecież dom przede wszystkim wychowuje, przekazuje wartości, przechowuje tradycję. Nie można wszystkiego przerzucać "na pukel" nauczyciela.

Zwolennicy języka śląskiego mówią, że językoznawcy poniosą winę, jeśli gwara zaniknie. Pani też.
Gdyby to się stało, odpowiedzialni byliby wyłącznie rodowici Ślązacy, którzy by nie pielęgnowali gwary. To byłaby ich decyzja, a nie polityków czy językoznawców. O trwaniu gwary nie decyduje jakieś gremium polityczne czy naukowe, ale ci, którzy się nią posługują.

Gremium polityczne może zrobić wszystko, żeby przypodobać się wyborcom. Do tego ma poparcie przynajmniej niektórych językoznawców.
Nie zgadzam się z poglądem dr hab. Jolanty Tambor, że "Język i dialekt nie są obecnie kategoriami językoznawczymi lecz językowo-politycznymi. (...) Jeśli gremium ustawodawcze danego państwa zapisze pewien etnolekt jako język, to ów takowym się staje". A przecież autorka kilka lat wcześniej pisała: "... nie znalazłam w żadnych źródłach ani jednego argumentu, który przekonałby mnie, (...) że polski Śląsk z językiem, który ewidentnie jest terytorialną odmianą polszczyzny zamieszkiwany jest przez ludność nowej śląskiej narodowości".

Można teksty śląskie zapisać alfabetem tradycyjnym?
Oczywiście, że tak. W pracach naukowych stosuje się specjalny alfabet fonetyczny. Teksty folklorystyczne i inne popularne śmiało można zapisać w sposób tradycyjny. Przecież Adolf Dygacz - wybitny folklorysta czy Aleksander Widera zapisywali teksty śląskie bez używania odmiennych liter. Podobnie prof. Dorota Simonides i prof. Jerzy Pośpiech. Ostatnio wydane "Najpiękniejsze śląskie słowa" oraz "Godomy, rządzymy, rozprawiomy" Marii Pańczyk-Pozdziej pisane są bez udziwnień. To się dobrze czyta. A jeśli publikacji towarzyszy nagranie, to jest to ideał wydawniczy.

W takim razie po co jest awantura o pisownię gwary, o język śląski?
Dla mnie to jest oczywiste. To manipulacja i politykierstwo. Po to żąda się rejestracji języka śląskiego (na początku tylko regionalnego, a później usunie się tę przydawkę). I w tym celu opracowuje się alfabet, a także wydaje się już trzeci ślabikorz, by doprowadzić do uznania narodowości śląskiej. Celem ostatecznym jest autonomia i decentralizacja Rzeczpospolitej.

W dążeniach do decentralizacji, tworzenia społeczności obywatelskich nie należy doszukiwać się tylko złych zamiarów.

Celem tych starań jest jednak niebezpieczne rozbicie państwa, tak oceniam te dążenia do autonomii.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Danuta Stenka jest za stara do roli?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto