Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozpoczął się proces Jacka M., oskarżonego o zabójstwo kolegi

AKC
Wczoraj w Sądzie Okręgowym w Częstochowie rozpoczął się proces Jacka M. W styczniu br. mężczyzna zabił Krzysztofa K. i podpalił jego mieszkanie, próbując w ten sposób zatrzeć ślady.

Częstochowski sąd nie uwzględnił wniosku obrońcy Jacka M. o wyłączenie jawności rozprawy. Po odczytaniu aktu oskarżenia, mężczyzna przyznał się do zabójstwa i przeprosił za swój czyn. Początkowo odmówił składania wyjaśnień, jednak ostatecznie odpowiadał na pytania oskarżyciela.

Jacek M. potwierdził, że zadał Krzysztofowi K. ciosy nożem, zaprzeczył jednak, że pchnął go czterokrotnie. Mężczyzna twierdzi, że ugodził kolegę dwa razy.

Co innego czytamy w akcie oskarżenia, skonstruowanym po wykonaniu sekcji zwłok: "10 stycznia, działając z zamiarem pozbawienia życia Krzysztofa K., przy użyciu ostrego narzędzia zadał cztery ciosy w klatkę piersiową, powodując ranę przechodząca przez ścianę klatki piersiowej, śródpiersie i mięsień sercowy doprowadzając do krwotoku worka osierdziowego z tamponadą”. Zdaniem prokuratury ciosy te były śmiertelne.

Z zeznań Jacka M. wynika, że poszło o kobietę, ale nie o byłą żonę Krzysztofa K., z którą Jacka M. łączyło swojego czasie uczucie. Mężczyzna poznał w internecie inną kobietę, mieszkankę powiatu lublinieckiego.

Spodobała się ona również Krzysztofowi K. 10 stycznia mężczyźni spotkali się w mieszkaniu ofiary przy ul. Wojska Polskiego w Lublińcu, pili alkohol. Krzysztof K. zaproponował, by jego kolega zaprosił nową znajomą. Między mężczyznami doszło do kłótni, podczas której Jacek M. chwycił za kuchenny nóż i zadał koledze ciosy.

Następnie Jacek M. zaprószył ogień w szafie ubraniowej, na łóżku, podpalił też wiszącą w przedpokoju kurtkę, po czym uciekł z mieszkania. Jakiś czas po podpaleniu wrócił pod blok, dzwonił domofonem do sąsiadów, zadzwonił też na policję, informując, że nie może się dostać do mieszkania kolegi.

W międzyczasie mieszkańcy wezwali straż. Na miejsce zdarzenia pierwsi, kilka minut po godz.22, dotarli lublinieccy wywiadowcy. Jeden z funkcjonariuszy z płonącego mieszkania wyniósł nieprzytomnego właściciela lokalu. Do przyjazdu pogotowia ratunkowego, policjanci i strażacy prowadzili reanimację. Niestety mimo wysiłków lekarzy, mężczyzna zmarł.

Tuż po północy kryminalni zatrzymali 36-latka mogącego mieć związek ze zdarzeniem. Już następnego dnia przeprowadzone czynności i zebrany materiał dowodowy potwierdziły przypuszczenia śledczych.

W toku śledztwa Jacek M. zmieniał swoje wyjaśnienia. Twierdził m.in., że zabójstwa dokonał nieznany mężczyzna. Do zabicia kolegi przyznał się dopiero w końcowym etapie dochodzenia.

W przyszłą środę sąd przesłucha świadków zdarzenia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czestochowa.naszemiasto.pl Nasze Miasto