Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ranking (prawie) cudów powiatu lublinieckiego

Bartosz Walenta
Budowa wiaduktu nad przejazdem przy Częstochowskiej kosztowałoby 30 milionów złotych
Budowa wiaduktu nad przejazdem przy Częstochowskiej kosztowałoby 30 milionów złotych Bartosz Walenta
Lubliniecki dinopark nie jest wcale najdziwniejszą inwestycją, która była planowana i promowana, a której nie udało się zrealizować. Historia naszego remontu pełna jest szalonych pomysłów, które pozostały jedynie na papierze i służyły głównie do promocji burmistrzów i wójtów przed kolejnymi wyborami.

Przejeżdżamy wiaduktem nad przejazdem kolejowym przy ulicy Częstochowskiej. Mijamy niezwykle wydajną elektrownię na słomę, która zasila pół Lublińca. Zimowy poranek stwarza wiele możliwości do wykorzystania wolnego czasu. Możemy wybrać się na któryś w nowoczesnych basenów do Lublińca lub Boronowa. Zaletą pierwszej pływalni jest unikalna wieża do nurkowania. W Boronowie zachęca do wypoczynku ekskluzywny hotel. Jeżeli nie jesteśmy miłośnikami pływania, możemy się wybrać na zawody alpejskiej na stoku w Kochcicach albo turniej w skokach narciarskich w Strzebiniu.


Niestety to tylko lista najbardziej szalonych pomysłów w historii naszego powiatu. Samorządowcy, przedsiębiorcy i społecznicy zgłaszali wiele projektów, które były równie efektowne, co niemożliwe do zrealizowania.
W Lublińcu ranking najbardziej dziwnych inwestycji rozpoczyna elektrownia na słomę, którą miasto chciało kupić za 1,5 miliona euro za kadencji Józefa Kazika. Lubliniec chciał wykorzystać energię ze słomy do zaspokojenia części potrzeb energetycznych miasta. Elektrownia miała zostać sprowadzona w częściach z Niemiec i poskładana w Lublińcu niczym komplet klocków. – To był niezwykle szalony pomysł. Nikt nie precyzował miejsca, w którym miałaby stanąć elektrownia. Na szkolenie jednego z pracowników miasto wydało kilkadziesiąt tysięcy złotych. Najciekawsze było jednak to, że po rozpakowaniu tej składanej elektrowni nie mielibyśmy prawa do reklamacji czyli kupowalibyśmy kota w worku za kilka milionów złotych – mówi Edward Maniura, burmistrz Lublińca.


Równie niedorzecznie po otwarciu obwodnicy brzmi pomysł budowy wiaduktu nad przejazdem kolejowym przy ulicy Częstochowskiej. Ta inwestycja kosztowałaby co najmniej 30 milionów złotych i wymusiłoby wyburzenie kilku domów. Co ciekawe w ostatnich latach ten projekt przewijał się kilkakrotnie, ostatnio zgłaszał go jeden z radnych. – Ale to nie jest do końca pobożne życzenie. Miasta na razie nie stać na tę inwestycję, ale za kilkanaście lat będzie można do niej wrócić, bo to jeszcze bardziej usprawniłoby ruch w centrum naszego miasta. Dla mnie bardziej szalone było postępowanie dotyczące nowej siedziby MOPS-u, która miała aż osiem lokalizacji – twierdzi Maniura.

Burmistrz Lublińca musi być ostrożny, bo sam może się zapisać w naszym rankingu prawie cudów powiatu. Nadal nic nie ruszyło się w kwestii budowy nowoczesnego basenu, w którym znalazłoby się miejsce dla specjalnej wieży do nurkowania. – Szukamy sposobu finansowania tej inwestycji. Ostatnio mieliśmy ofertę od potencjalnego inwestora, ale po ostatnich doświadczeniach jestem dużo ostrożniejszy, jeżeli chodzi o partnerstwo prywatno-publiczne – mówi Maniura. Basen w Lublińcu powstanie jednak najprawdopodobniej dopiero wtedy, kiedy miasto sprzeda tereny w Katowickiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej.
Baseny w naszym powiecie to oddzielna kategoria dziwactw. Były wójt Boronowa, Jihad Rezek chciał budować ekskluzywny hotel z basenem przy drodze wojewódzkiej. Skończyło się na kąpielisku w Hucisku, z którego nikt nie korzysta, a ratownicy nie chcą na nim pracować, bo umarliby w malutkim Boronowie z nudów.

Po drugiej stronie barykady można postawić wójta Romana Banducha z Herbów, który wybudował funkcjonalny basen, mimo że na początku krytycy pukali się w czoło, słysząc o planach budowy pływalni w Herbach.


Mrzonką okazały się również wspólne plany starostwa i lublinieckiego PKS-u, aby w naszym mieście stworzyć Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego. Dzięki temu mieszkańcy naszego miasta mogliby zdawać u nas egzamin na prawo jazdy. Pomysł nie spotkał się z żadnym odzewem, bo Lubliniec jest zbyt małym miastem do przeprowadzenia egzaminu, a stanowcze weto w tej sprawie postawiły pobliskie ośrodki z Opola i Częstochowy.
Społecznicy i przedsiębiorcy starali się wypromować w naszym powiecie sporty zimowe. Henryk Hadaś wybudował w Kochcicach stok narciarski. Był on jednak dochodowy tylko podczas srogich zim. Przedsiębiorca nie mógł się też dogadać z władzami gminy Kochanowice i o alpejskim Pucharze Świata pod Lublińcem możemy jedynie pomarzyć.

Nastoletni Mateusz Kluge wybudował skocznię narciarską w Strzebiniu, co spotkało się z wielką życzliwością ze strony mieszkańców tej miejscowości. Skocznię jednak zamknięto przy znacznym udziale gminy Koszęcin.


Najnowszym przykładem niewykorzystanej szansy jest lubliniecki dinopark. Kilka lat temu w Lisowicach dokonano sensacyjnego odkrycia, a Lubliniec i Pawonków do dzisiaj nie wykorzystały tej znakomitej okazji do promocji. Nie tylko nie powstał park rozrywki, ale drapieżnego gada nazwano smokiem wawelskim.


od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubliniec.naszemiasto.pl Nasze Miasto