Przez ponad półtorej godziny prezes PKS Lubliniec, Jan Strzyż, przekonywał radnych, odpowiadał na pytania, mnożył argumenty. Wszystko po to, by ratować spółkę. A jedynym ratunkiem jest sprzedaż nieruchomości. Tyle, że dotychczas nie było na nie chętnych.
- PKS powstał w latach 70. i otrzymał majątek, który jest za duży dla technologicznego funkcjonowania spółki. Zarząd od lat chce zmniejszyć stan nieruchomości. Dotychczas udało się sprzedać zajezdnię w placówce terenowej w Oleśnie oraz część zajezdni przy ul. Niegolewskich w Lublińcu - mówi Strzyż.
To jednak za mało, by wydźwignąć spółkę z długu. A ten sięga 430 tys. zł. Jeżeli do 15 marca zaciągnięta w Ministerstwie Skarbu Państwa pożyczka na ratowanie PKS-u nie zostanie spłacona, firmie nie pozostanie nic innego, jak ogłosić likwidację.
Zresztą widmo bankructwa wisi nad PKS-em od dawna. W ubiegłym roku było o krok do ogłoszenia upadłości.
- Gdy tylko się o tym dowiedziałem, natychmiast wsiadłem w samochód i pojechałem do ministra. Powiedziałem, że nie wyjdę, dopóki mnie nie wysłucha. Ja nie prosiłem, ale błagałem, by dał nam jeszcze kilka miesięcy. Udało się - mówi Strzyż.
Ale w darowanych PKS-owi miesiącach niewiele się zmieniło. Nie udało się spłacić długu. Szczęśliwie dla PKS-u, miasto w porozumieniu z 5 gminami naszego powiatu oraz starostwem realizować będzie projekt "park&ride", czyli centrum przesiadkowe, które zlokalizowane będzie przy PKS-ie.
- Zakup nieruchomości przy Placu Niepodległości umożliwi nam realizację jednego z sześciu ZIT-ów (Zintegrowane Inwestycje Terytorialne - przyp. red.). Bez jego realizacji również pozostałe 5 gmin nie będzie mogło go zrealizować - wyjaśnia Maniura. - Zaraz po podpisaniu aktu notarialnego wystąpimy o komunalizację - dodaje.
Zakup nieruchomości kosztować będzie miasto 150 tys. zł, mimo że rzeczoznawca wycenił je na 1.034 mln. zł, a zarząd PKS obniżył do 993 tys.zł.
- 10 proc. z projektu można przeznaczyć na zakup nieruchomości, więc fizycznie ten teren będzie kosztował miasto ok. 150 tys. zł. To mniej niż wpływy podatkowe z PKS-u na rzecz miasta - przekonywał radnych burmistrz.
Mimo to pojawiło się kilka wątpliwości. Wśród pytań radnych pojawił się temat perspektyw PKS-u. Spółka ma jednak pomysł na oszczędności.
- Z pieniędzy ze sprzedaży nieruchomości planujemy zakup 6-7 busów, które będą jeździć na tych trasach, które mają mniejsze obłożenie. Bus spala 11-12, a nie 20 litrów paliwa na 100 km. Kolejna oszczędność to podatek, którego nie będziemy już płacić - wymienia Strzyż.
Kolejna wątpliwość radnych to kwota, na którą wyceniono przedmiot sprzedaży. - To są pieniądze publiczne, a ja za chwilę mam podjąć decyzję na temat ich wydatkowania. Czy nie powinniśmy mieć własnego operatu- zapytała radna Joanna Bąk.
Z jej opinią zgodzili się pozostali radni, a burmistrz zlecił jego wykonanie. - Jestem spokojny. Wyceny dokonuje rzeczoznawca przysięgły, a gdyby były jakiekolwiek wątpliwości, zostałyby zauważone w ministerstwie. Tu jednak nie było żadnych zastrzeżeń. Ale rozumiem radnych, ich decyzję i jestem wdzięczny za jednogłośną decyzję, której przyznam, że się nie spodziewałem - mówi Strzyż. - Tak naprawdę walka toczy się o 100 pracowników i ich rodziny. Nie wyobrażam też sobie, żeby lubliniecki PKS miał z dnia na dzień zniknąć - dodaje prezes spółki.
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?