Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nauczyciel z Lublińca zaraża młodych ludzi pasją do żeglowania

Aneta Kaczmarek
Kto z nas czasem nie marzy, by zapomnieć o troskach, poczuć wiatr we włosach i powiew morskiej bryzy na skórze? Chętnych jest wielu, tylko ilu z nich te marzenia urzeczywistnia. Ryszard Niwergol na co dzień uczy przysposobienia obronnego w Specjalnym Ośrodku dla Niesłyszących i Słabosłyszących w Lublińcu. Poza pracą ma jeszcze jedną pasję - każdą wolną chwilę poświęca żeglarstwu.

Swoją przygodę z żaglami rozpoczął jako uczeń szkoły średniej. - Najpierw był obóz na jeziorze Turawskim. Pamiętam, jak ktoś wtedy zażartował, że dotychczas widziałem wodę jedynie w kałuży. A tymczasem tak się zachłysnąłem żeglarstwem, że zostałem kapitanem jachtowym - mówi Niwergol.
Później były kolejne obozy, szkolenia, patenty. Niektóre bardzo trudne. A ponieważ apetyt rośnie w miarę jedzenia, szybko zapragnął wypłynąć na szerokie wody. - To wciąga. Kiedy wypływasz dłuższy rejs, podczas którego niejednokrotnie marzniesz, chorujesz, jesteś pozbawiony wygód, to masz wtedy dość. Ale wystarczy, że osiągniesz cel podróży i od razu chcesz więcej - dodaje żeglarz.

W jeden z takich rejsów zabrał uczniów z ośrodka, w którym pracuje. Wyruszyli z hiszpańskiego Kadyksu, skąd udali się przez Maderę, Porto, Southend-on-Sea, Bornholm i Hel do Gdyni. Wyprawa trwała miesiąc i nie miała nic wspólnego z ekskluzywnymi rejsami, podczas których sączy się kolorowe drinki. Rejs na Pogorii to przygoda, która wymaga dyscypliny, a przy tym niemałych nakładów pracy.

Na pokładzie płynie około 50 osób, z czego ze stałej załogi są trzy: mechanik, kucharz i bosman, reszta to amatorzy. Uczestnicy rejsu podzieleni są na 4 wachty, czyli trwającej 24 godziny zmiany, podczas których mają do wykonania konkretne zadania. - Zawsze pojawia się taki moment, że załoga twierdzi, że nigdy więcej nie popłynie, a pod koniec rejsu, planuje kolejny rejs - mówi Niwergol.

Rejs na Pogorii to dla wielu początek przygody z żeglarstwem i prawdziwych przyjaźni z ludźmi z całego świata. - Zwykle podczas takich rejsów, gdy zupełnie obcy sobie ludzie spędzają razem kilka tygodni, zawiązują się wspaniałe znajomości. Są etapy, gdzie wymieniamy się członkami załóg. Miałem kiedyś na swojej wachcie ludzi z 8 krajów. Byłem przygotowany na prowadzenia szkolenia w języku angielskim, ale oni postanowili uczyć się polskiego. I muszę przyznać, że nasza komunikacja przebiegała sprawnie - dodaje żeglarz.

Na najbliższy rejs na Pogorii wybiera się już dziś. Będzie to pierwszy etap regat The Tall Ships Races 2012 z St. Malo do Lizbony. Uczestnicy wyprawy będą żeglować prze 16 dni. To będą typowe regaty, bez żadnych przystanków w portach. Podczas takich zawodów nie można używać silnika.- Dwa lata temu byliśmy zmuszeni to zrobić, by dopłynąć do portu, gdyż w pewnym momencie przestało wiać i po 2 dobach organizatorzy zdecydowali o przerwaniu regat. Innym razem straciliśmy kilka żagli i lin podtrzymujących maszty. Tylko dzięki sprawnej pracy załogi, udało się wszystko naprawić i dokończyć rejs - opowiada Niwergol.
Miłośników Pogorii jest wielu. Najlepiej świadczy o tym fakt, że aby popłynąć na letni rejs, miejsca trzeba zabukować i wykupić już zimą.

Więcej na temat Pogorii na www.namorzu.lubliniec.waw.pl

od 12 lat
Wideo

echodnia Ksiądz Łukasz Zygmunt o Triduum Paschalnym

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubliniec.naszemiasto.pl Nasze Miasto