Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Najlepsze śląskie gospodynie mieszkają w Ornontowicach

Wanda Then
Joanna Zapołka zamiłowanie do gotowania wyniosła z domu.
Joanna Zapołka zamiłowanie do gotowania wyniosła z domu.
Jak ktoś nie lubi gotować, nie powinien się za to brać. Tak, jak za każde inne zajęcie - przekonują panie z Ornontowic. Dlatego w swoim Kole Gospodyń Wiejskich preferują podział ról.

Jak ktoś nie lubi gotować, nie powinien się za to brać. Tak, jak za każde inne zajęcie - przekonują panie z Ornontowic. Dlatego w swoim Kole Gospodyń Wiejskich preferują podział ról. Gotują te, które są chętne, uzdolnione kulinarne, którym komponowanie smaków sprawia radość. Nawet jeśli robią to społecznie, a często na własny koszt.

Kolekcjonerki Złotych Durszlaków

To może właśnie legło u podstaw sukcesu kulinarnego, który panie z KGW w Ornontowicach odniosły w ciągu dwóch kolejnych edycji Festiwalu Kuchni Śląskiej "Śląskie Smaki". W roku ubiegłym w Ogrodzieńcu, w minioną sobotę w Cieszynie. Za każdym razem do domu wracały z głównymi nagrodami w kategorii amatorzy: Złotymi Durszlakami oraz prawem do używania przez rok tytułu Eksperta Śląskich Smaków.

W kulinarnej drużynie ornontowickiej w Cieszynie na Rynku gotowały w pocie czoła: Lidia Szary - szefowa kuchni, Bronisława Porębska - przewodnicząca KGW oraz Janina Nocoń.

Lidia Szary jest w kole gospodyń od połowy lat 70. Ponieważ haftowała, poproszono ją, by dawała lekcje haftu. Od kilku lat pochłonęło ją jednak gotowanie. Zwłaszcza kiedy okazało się, że można startować w konkursach i zdobywać nagrody. Skąd panie z Ornontowic biorą receptury na swoje potrawy? Przepisy są przechodnie, przekazywane z matki na córkę, nie zawsze nawet zapisywane. Gotują zazwyczaj proste dania, które kiedyś przygotowywano rano, by potem iść do pracy w pole, wrócić i mieć gotowy posiłek dla wszystkich. Taka była ciaper kapusta z żeberkami, za którą m.in. nagrodzono je rok temu w Ogrodzieńcu, taki jest chachor szałot z kotletem, za który nagrodę panie zdobyły w minioną sobotę w Cieszynie.

- Ciaper kapusta gotowana jest z ziemniakami, żeberka w jarzynach. To mogło stać cały dzień na boku blachy pieca. Tak się jadło, tak się gotowało, takie smaki pamiętamy. Każde danie wyjdzie inaczej, bo doda się czegoś mniej, czegoś więcej, ale jeśli ma się dobry smak, jeśli do gotowania ma się smykałkę, zawsze jest smaczne - mówi Irena Cyprys, która po prostu uwielbia gotować.

- Rodzinie, gościom i przypadkowym osobom nasze dania smakują. Często pytają jak to zrobiłyśmy, jak uzyskałyśmy tak znakomity smak. Nasze dania ciągle udoskonalamy. Przykładem jest kopa ornontowicka. W okolicznych wsiach też znają kopę, ale nigdzie nie ma ona takiego znakomitego smaku i wyglądu jak u nas - dodaje pani Irena.

Sos z doświadczenia

Panie nie martwią się o następców. Swoją wiedzę w wielu wypadkach przekazały córkom czy synowym. Niektóre z nich są już nawet lepsze w swojej kulinarnej sztuce. Lida Szary mówi o tym z dumą i bez zawiści. - Mnie czasami już się nie chce, córka ma natomiast niezmiennie ogromną inwencję. Ubiegłoroczna kopa to był jej pomysł. Stwierdziła, że mamy szansę nią wygrać, bo poza naszą wsią nikt nie robi jej tak dobrze. Jak się okazało, miała rację - zapewnia Lidia Szary. Często doświadczone gospodynie spotykają się z pytaniami, jak robią sos, że taki dobry, ile dodają składników, by uzyskać odpowiednią konsystencję. Niezmiennie twierdzą, że to po prostu kwestia doświadczenia.

Comber obowiązkowo

Panie z KGW spotykają się kilka razy w roku obowiązkowo. Nie może nie być uroczystego Dnia Matki, Dnia Kobiet, spotkań świątecznych, a przede wszystkim Babskiego Combru. Comber organizuje się na koniec karnawału, biorą w nim udział oczywiście same panie, wszystkie się przebierają, a na finał znaleźć muszą mężczyznę, którego należy... roznegliżować.

KGW Ornontowice jest jednym z największych, jeśli nie największym na Śląsku, a być może także w kraju. Liczy 160 osób. Istnieje nieprzerwanie od ponad pół wieku. Ponad 20 gospodyń założyło niedawno zespół regionalny Marzanki. Są ozdobą i atrakcją różnych spotkań i uroczystości. Nie ma bez nich zabawy czy procesji. Koło ma nawet swój sztandar. Jego koncepcję i kształt opracowała przewodnicząca koła Bronisława Porębska, haftem zajęła się Lidia Szary. W Gminnym Ośrodku Kultury panie zorganizowały kuchnię regionalną. Wygląda tak jak kuchnie ich babć i matek. Wypełniają ją stare meble, naczynia, sprzęty. Do pełni szczęścia brakuje tylko prawdziwego pieca, bo w pomieszczeniu nie ma komina, a żadna atrapa pań nie satysfakcjonuje. By przygotować jakąś potrawę korzystają z pieca w innej części ośrodka. - Jak się chce znaleźć wyjście, zawsze się znajdzie - żartują pełne wigoru i radości życia gospodynie z Ornontowic. Nie brakuje im werwy również na prowadzenie wypożyczalni naczyń i sprzętów kuchennych. Zarobionych w ten sposób kilka złotych wspiera kasę potrzebną na zakup produktów spożywczych niezbędnych do udziału w kulinarnych konkursach i na organizację uroczystości. Na to idą również składki, nad którymi czuwa skarbniczka Janina Nocoń.

Ornontowickie gospodynie nie wyobrażają sobie, by ich koło mogło kiedyś przestać działać. - Nasze matki by nas straszyły. Moja była przewodniczącą kilkanaście lat i spać by mi nie dała, gdybym się wyłamała - mówi obecna szefowa Bronisława Porębska. Lida Szary dodaje, że bez tej okazji do "wychodnego" na spotkania koła byłoby smutno, choć nie ukrywa, że wynikające z tej działalności obowiązki wymagają czasami poświęcenia czasu odbieranego rodzinie.

Na deser teatr

Panie nie narzekają na brak zajęć. 17 sierpnia znów brać bądą udział w kulinarnym konkursie. Swoją kopą będą rywalizować w Pszczynie z innymi miejscowościami. Liczą na sukces, bo w Pszczynie kopę robi się na biszkoptach, one zaś uważają, że to nie to, co ich placki wypiekane z kokosem.

Ornontowickie gospodynie postanowiły też trochę się podokształcać. Właśnie w Wiśle korzystają z serii darmowych unijnych kursów, podczas których uczą się kreatywności, zdobywania dodatkowych pieniędzy na działalność, jak być animatorem pewnych działań. Korzystają z tej wiedzy chętnie, na finał kursu pojadą aż do Warszawy. Przygotowują też przedstawienia w amatorskim teatrze. Duży sukces odniosła ich własna inscenizacja tekstu Albina Siekierskiego "Domek z ogródkiem" pokazywana w różnych śląskich miejscowościach. Teraz pracują nad kolejnym przedstawieniem "Szarwark", też według Siekierskiego. Bilety na spektakle w Ornontowicach zawsze kupić można za symboliczne 5 zł u miejscowego fryzjera, z czego obie strony mają korzyści. Kolejnym artystycznym pomysłem pań z Ornontowic jest własny kabaret. - Jak się tylko spotkamy, już jest kabaret. Czemu tego nie wykorzystać? - śmieją się.

Kotlet po ornontowicku

Schab z kością sklepać niezbyt mocno i posolić, po czym zostawić na 12 godzin w lodówce. Po tym czasie oprószyć mąką i opanierować bułką tartą i jajkiem. Wrzucić na chwilę na patelnię na rozgrzany tłuszcz (smalec albo stopioną słoninę). Gdy się zarumieni, przełożyć do naczynia żeliwnego, szczelnego garnka albo naczynia żaroodpornego. Każdy kotlet przełożyć kawałkiem masła i dusić chwilę w piekarniku. Kotlety są wtedy kruche, wilgotne i bardzo smaczne.

Chachor szałot

Ziemniaki gotujemy w mundurkach, do tego kiszony ogórek, boczek wędzony (nie parzony), jajka gotowane, sól i pieprz. Jedna cebula dodana być musi pod koniec do smażącego się boczku. Boczku musi być dość dużo, by był w sałatce dobrze wyczuwalny. Wszystko kroimy w kostkę i mieszamy bez żadnych przypraw typu majonez czy musztarda. Wystarczający „sos” stworzą tłuszcz i smak z wysmażonego boczku z cebulą, do których w początkowym etapie smażenia dodać można nieco słoniny.

Kopa ornontowicka

Składniki:
Placki kokosowe: 6 białek,
12 dużych łyżek cukru, 400 g wiórków kokosowych.
Bakalie: 1 puszka ananasa, 100 g rodzynek, 200 g spirytusu, 100 g migdałów.
Krem: 1 kostka masła, 2 jaja,
4 łyżki cukru, 200-250 g śmietany słodkiej 30-36 proc.

Wykonanie:
Placki kokosowe: Białka z cukrem ubić na sztywną pianę na gorąco (tzn. włożyć garnek z białkiem i cukrem do miski z ciepłą wodą ok. 40 st. C), do ubitych białek dodać wiórki kokosowe ciągle mieszając, następnie formować placki różnej wielkości od największego do najmniejszego (aby potem można było nadać plackowi kształt kopca) na formie wyłożonej papierem i piec w piekarniku rozgrzanym do 180 st. C.
Bakalie: Ananas pokroić w paski, rodzynki sparzyć wodą, odcedzić i zostawić do wystudzenia, następnie zamoczyć w zalewie spirytusowej, pozostawić na noc. Migdały sparzyć, obrać ze skórki i pociąć w paseczki. Krem: Masło zmiksować lub utrzeć na puszysto, jajka ubić z cukrem. Ubite jaja wlewać powoli cienką strużką do masła, cały czas mieszając, dodać spirytusu. Pokrojony ananas, rodzynki, migdały wymieszać z kremem. Placki kokosowe nasączyć sokiem z ananasa i przełożyć kremem w kolejności od największego do najmniejszego. Ubić śmietanę kremówkę 30-36 proc. na sztywno. Przełożone placki z kremem w formie kopca oblać śmietaną, udekorować ananasem i posypać startą gorzką czekoladą.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto