Lubliniec: Dinopark znajdzie finał w sądzie?

Lubliniec: Dinopark i trwająca wokół niego awantura wydaje się nie mieć końca. Co więcej w tym nieco już nużącym serialu, wciąż pojawiają się nowe wątki, niegorsze niż te w słynnej serii "Gra o tron".

Po raz kolejny w rolę pierwszoplanową wciela się Urząd Miasta, który chce przejąć inicjatywę w tym trwającym już kilka lat sporze.

Burmistrz Edward Maniura zadeklarował, że pragnie odzyskać kary umowne, który miał magistratowi zapłacić poprzedni inwestor, a który nie wywiązał się z warunków umowy. Tyle, że ten dokument od samego początku został źle skonstruowany.

W efekcie sąd nie uznał roszczeń Urzędu Miasta, tłumacząc, że w świetle prawa, kary umowne mogłyby zostać naliczane, gdyby, jak sama nazwa wskazuje, byłyby one zapisane w umowie między Lublińcem a inwestorem. A skoro zostały one uwzględnione w odrębnym załączniku, to nie ma podstaw do egzekucji kary.

Rzecz rozgrywa się o kilkadziesiąt tysięcy złotych, co w obliczu wielomilionowego budżetu Lublińca jest kroplą w wielkim morzu, ale problem jest o wiele poważniejszy. Rozchodzi się bowiem o urzędniczy honor. Trudno bowiem wytłumaczyć, że nasz Urząd Miasta nie potrafił zadbać o swoje interesy i odpowiednio skonstruować umowy, która w praktyce w obce ręce oddawała park, wspólne dobro wszystkich lublińczan.

Skoro sąd nie znalazł winnych, musi to uczynić magistrat, aby odzyskać utracone pieniądze. Na razie lista podejrzanych (czyli tych, którzy mogą zostać pociągnięci do finansowej odpowiedzialności) obejmuje dwie pozycje: 1. pani notariusz z Olesna, która sporządziła umowę, 2. firma, w której powinna być ubezpieczona.

- W pierwszej kolejności będziemy się domagać się odszkodowania od firmy ubezpieczeniowej, w której od odpowiedzialności cywilnej powinna być ubezpieczona pani notariusz - deklaruje Edward Maniura, burmistrz Lublińca.- Jeżeli nie uzyskamy pieniędzy od ubezpieczyciela, wówczas skierujemy sprawę do sądu przeciwko pani notariusz. Nie może być tak, że nie ponosi się odpowiedzialności za przygotowaną umowę. Idąc do notariusza, powinniśmy być pewni jego kompetencji - dodaje burmistrz miasta.

Wokół parku dzieją się jeszcze inne ciekawe sprawy. Najwyższa Izba Kontroli na wniosek posła Artura Bramory zapowiedziała kompleksową kontrolę dotyczącą przekazania parku.Działania w tej sprawie od pewnego czasu bardzo negatywnie ocenia część lublinieckich radnych, którzy rozważają nawet oddanie całej sprawy do prokuratury. Ich zdaniem odpowiedzialność za zaistniałą sytuację ponoszą władze miasta na czele z burmistrzem Edwardem Maniurą.

Im dłużej trwa cała sprawa, tym mniej konkretnych odpowiedzi, a coraz więcej wątpliwości, które niektórych zaczynają wręcz śmieszyć. Tym bardziej, że teren został przekazany już kilka lat temu. A dopiero teraz zaczęto się nad tą sprawą poważnie pochylać.

Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że nowy inwestor, który przejął park z zobowiązaniami od poprzedniego, niesłownego właściciela, w najlepsze prowadzi prace budowlane.

- Nie będzie to może dinopark w pełnym tego słowa znaczeniu, ale rozmawiałem z inwestorem i wiem, że ma bardzo ciekawe plany. Nie jestem jednak upoważniony do ich zdradzania - mówi Edward Maniura.

Lublińczanie liczą, że w końcu w parku powstanie coś, co sprawi, że to miejsce będzie tętnić życiem i przyciągnie turystów. Tym bardziej, że od początku przekazanie tego terenu w prywatne ręce miało tyle samo przeciwników, co zwolenników.

Niektórzy lublińczanie z sentymentem wspominają czasy, kiedy w parku działało kąpielisko. Teraz liczą, że powstanie podobne miejsce, gdzie będzie można wypocząć.