Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kochanowice: Kręgielnia Manhattan znów działa. Po pożarze nie ma śladu [ZDJĘCIA]

AKC
Kochanowice: Kręgielnia Manhattan niespełna pół roku po pożarze działa i wygląda jak nowa. Jeszcze kilka miesięcy temu obraz po pożarze zniechęcał do jakichkolwiek działań. Właściciele nie poddali się jednak i od dwóch tygodni lokal znów działa.

Jednostka Ratowniczo-Gaśnicza z Lublińca, strażacy zawodowi, ochotnicy z terenu gminy Kochanowice, jednostki z terenu powiatu lublinieckiego oraz pluton gaśniczy z Częstochowy - w sumie 16 zastępów i ponad 50 strażaków - brało udział w lipcowej akcji gaszenia kręgielni "Manhattan" w Kochanowicach.

Konieczne było sprowadzenie wozu z drabiną oraz specjalistycznym zestawem aparatów powietrznych.
Zanim zjawili się strażacy, obecne na miejscu osoby, na własną rękę zaczęły gasić ogień i wynosić sprzęt. Przez uchylone na chwilę okno, obecni w środku strażacy podawali lampy, krzesła, stoły i wszystko, co można było wydostać.

Równocześnie ze starej części obiektu wynoszono sprzęt AGD, drewniane stoły itp. Mimo że w środku nie było ognia, istniało niebezpieczeństwo zawalenia się dachu. Tak też się stało. Spłonął praktycznie cały dach, który runął do środka kręgielni. Akcja trwała ponad 3 godz.

Od tych dramatycznych chwil upłynęło niespełna pół roku. Dla właścicieli lokalu było to pół roku wytężonej pracy i ogromnych nakładów finansowych. Jednak od dwóch tygodniu znów odwiedzają go klienci.

Przyczyną pożaru było zwarcie instalacji. Miejsce, w którym do niego doszło było wyjątkowo pechowe.
- Do zwarcia doszło tuż przy dachu. Nie od razu było oczywiste, gdzie znajduje się źródło. Zanim udało się je zlokalizować, strażacy wylali mnóstwo wody i to właściwie ona zrobiła więcej szkody niż sam ogień - mówi Mateusz Mańka,

Sufit został tak zalany, że w niektórych miejscach odpadał. Musiał być w całości zerwany wraz z oświetleniem i niektórymi urządzeniami, a następnie był od nowa zakładany i malowany.

- Woda zniszczyła też podłogi, tuż po całej akcji wszędzie były kałuże. Musieliśmy kłaść je od nowa, a ściany myć, gipsować i malować, wymienić kilka torów - mówi Mańka. - Nie jest identycznie, jak przed pożarem. Jest inne oświetlenie, inne obicia boksów. Praktycznie zaczynamy od nowa - dodaje.

Lipcowy pożar był dla właścicieli lokalu podwójnie pechowy. Plany były inne. O dobudówkę przy kręgielni powiększona miała zostać część restauracyjna. To na jej wykończeniu skupiali się właściciele obiektu.

Tymczasem musieli zmienić plany i przede wszystkim wyremontować zniszczoną część lokalu. Największe straty były w samej kręgielni. Część restauracyjna na szczęście nie ucierpiała tak bardzo jak pomieszczenie z torami do gry w kręgle.

A Pożar to trudne doświadczenie. Ale też egzamin, który w tym przypadku zdali wszyscy.
O ile dla strażaków gaszenie pożarów jest codziennością, tak dla mieszkańców rzadkością. Mimo to 25 lipca działali jak przysłowiowym zegarku. Ludzie pomagali wynosić sprzęty, ratować wyposażenie lokalu. Nie było chaosu, zbędnego zamieszania, ale współpraca i sprawnie przeprowadzona akcja. Remont lokalu pochłonął czas i pieniądze. Ale też coś dał - dowód, że można liczyć na drugiego człowieka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubliniec.naszemiasto.pl Nasze Miasto