Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Klient marketu ma prawo być zły

Kinga Mierzwiak
Kinga Mierzwiak
Wykształcony kasjer jest sfrustrowany, ponieważ pracuje poniżej swoich kwalifikacji, a kasy w marketach zawsze mylą się na swoją korzyść - twierdzi ekspert.

Wykształcony kasjer nie lubi swojej roboty, a klienci są mu zupełnie obojętni. Gdy jest miły, to przeważnie tylko udaje - uważa Mirosław Ślachciak, prezes Kujawsko-Pomorskiego Związku Pracodawców i Przedsiębiorców oraz właściciel firmy "Domik" w Bydgoszczy. - W tej sytuacji zarówno pracownicy, jak i klienci marketu mają tak samo źle! A winny jest system organizacji pracy w sklepach sieciowych.

Na www.strefabiznesu.pomorska.pl zawrzało po tym, jak opublikowano list kasjera z hipermarketu, w którym opisuje, jak on i jego koledzy po fachu, są "mieszani z błotem" przez klientów. Internauci solidarnie potępili te chamskie zachowania.

Markety: kuleje cały system obsługi i sprzedaży

To dało początek debacie pod hasłem "Człowiek za kasą". Chodzi o to, by przypomnieć niektórym, że skoro jesteśmy ludźmi, powinniśmy okazywać ludzkie uczucia.

Mirosław Ślachciak uważa jednak, że nie tylko klienci są winni tej chorej sytuacji:
- W marketach kuleje cały system sprzedaży i obsługi. Jest nieprzyjazny zarówno dla pracowników, jak i klientów. Bo, jeśli magister nie może znaleźć roboty i w efekcie siada za kasą w markecie, z góry będzie źle do tego nastawiony. Nie czarujmy się, że kocha swoją pracę! Wręcz przeciwnie, jest nią sfrustrowany. Tym bardziej, że zarobki są kiepskie.

Według Ślachciaka w podobnej sytuacji jest klient, który ma prawo być zły np., gdy kasjer nie znajduje kodu na towarze i prosi go, by wrócił się i wybrał identyczny, tylko z kodem.

Kasy mylą się na swoją korzyść

- Niedawno miałem w markecie taką sytuację: zrobiłem zakupy za 43 zł - wspomina Ślachciak. - Czegoś zapomniałem i już będąc przy kasie, cofnąłem się po to. Kosztowało 2 zł. Kasjerka dodała ten towar i mówi, że mam zapłacić 53 zł. "Jak to?" zapytałem. Zdziwiona podała mi paragon, rzeczywiście kasa naliczyła 53 zł, zamiast 45 zł. Nie wiem, jak to się stało i nawet schowałem sobie ten wydruk na pamiątkę. Klienci, którzy znajdą się w podobnej sytuacji, mają prawo być zdenerwowani i później ostrzegać innych, że w marketach kasy mylą się zawsze na swoją korzyść.

Często zdarza się też, że tańsze artykuły z gazetki nie są już dostępne, a zostają tylko droższe, cena towaru na półce nie zgadza się z tą nabitą na kasę. Nieraz trudno też doczekać się na konkretnym dziale kogoś z obsługi. Bywa i tak, że pracownicy nie są zorientowani. W efekcie poziom agresji klientów wzrasta! Tym bardziej, że rzekomy szacunek do nich kończy się w momencie uregulowania rachunku, później mogą być na przykład kłopoty z reklamacją.

Inżynier przy taśmie? Niemożliwe!

- To błąd, że markety przyjmują ludzi z łapanki - uważa szef K-PZPiP. - Nie idą wzorem wielkich koncernów. Gdy przeprowadzano w Łysomicach rekrutację do fabryki telewizorów, inżynier nie miał szans iść pracować przy taśmie, nawet, jeśli bardzo chciał. Wybierano kogoś mniej wykształconego, ale nadającego się konkretnie do tego. Sam też  nie przyjąłbym magistra do pracy przy maszynie, żeby mi swoim poziomem frustracji nie zarażał innych pracowników.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto