Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Język polskich celebrytów

Grażyna Kuźnik
Słuchając Dody w telewizji, możemy poznać takie określenia jak "turbulencje wdupne", "kisiel w gaciach", "sypać tekstami z dupy". O sobie ma jak najlepsze zdanie :"Jak mój tata posuwał mamę, to Pan Bóg z aniołami stwierdzili, że dadzą mi talent wokalistki", "Uważam, że jestem zajebista pod każdym względem", "Będę leżeć z dupą na wierzchu i mam to gdzieś". O innych celebrytach wypowiada się mniej życzliwie: "Z gówna rzeźby nie wyrzeźbisz", czy sławne: "Hej Saleta ciągnij fleta". Doczekała się podobnej reakcji Michała Wiśniewskiego: "Nigdy nie zapłacę abonamentu. Taki wasz zysk z tej Lody".

Prostacki, niepoprawny język, bardzo często podsłuchany u idoli, wchodzi młodym ludziom w krew. Piszą byle jak nawet do swoich nauczycieli akademickich czy do szanowanych artystów.

- Jest coraz gorzej. Uczę studentów polonistyki, a więc liczę na pewien poziom. Niestety, studenci często nie znają ortografii, nie stosują się do norm językowych, nie używają na przykład znaków diakrytycznych (np. ogonków do ą i ę), bo to nawyk z pisania SMS-ów - stwierdza dr Danuta Krzyżyk, językoznawca, pracownik Katedry Dydaktyki Języka i Literatury Polskiej Uniwersytetu Śląskiego. - Młodzież nie korzysta ze słowników ortograficznych, a co gorsze, nawet nie wie, jakie istnieją. O słowniku interpunkcji nie mają pojęcia. Kiedy dostaję teksty pełne błędów, zwracam je z żądaniem poprawek.

Czasem, jak w szkole, dr Krzyżyk każe studentom nauczyć się reguł ortografii, z których potem są przepytywani. Nie pomagają skargi, że mają dysortografię.

- To raczej skutek nadużywania komputerów, gdzie mało kto dba o poprawność zdań, oraz bezmyślnego naśladowania osób publicznych - twierdzi dr Danuta Krzyżyk. - A przecież zdarza się, że język tzw. celebrytów woła o pomstę do nieba.

Adorator bez szans

Granica między wypowiedzią do przyjęcia w konwencji show, a taką, która budzi niesmak, jest bardzo cienka.

- Mogę zrozumieć, że otoczenie amerykańskiego trębacza Milesa Davisa, wybitnego muzyka jazzowego, o którym właśnie czytam, mogło mówić niecenzuralnym językiem. Było to naturalnie związane ze środowiskiem, w jakim rodził się jazz. Ale kiedy w kraju słyszę ludzi, którzy twierdzą, że wychowali się w zwykłych domach, a mówią rynsztokiem, to mnie bulwersuje. Jest sztuczne i szkodliwe dla młodych, którzy ich naśladują - podkreśla Paweł Golec.

Sam wspomina, że w szkole przykładali się z bratem głównie do nauki muzyki; z językiem polskim, zwłaszcza z ortografią, było gorzej. Przyswojenie jej wymagało ciężkiej pracy.

- Nie wyobrażam sobie jednak, że ktoś macha ręką na ortografię i przestaje się jej uczyć, bo jest za trudna. Musimy kontrolować niepewną pisownię w słownikach. To należy do kanonu dobrego wychowania, tak samo jak zasady grzeczności, higieny, kultury osobistej, zachowania się przy stole. Kiedyś uczono tych reguł tylko arystokrację, dzisiaj wszyscy powinni je znać - dodaje Paweł Golec.

Nieortograficznie napisany list, nawet z wyrazami uwielbienia, potrafi skutecznie zniechęcić jego adresata do autora. Dowodzi, że piszącemu nie chciało się sprawdzić, czy nie popełnia błędu, nie ma zwyczaju czytania książek. I w szkole pewnie nie najlepiej mu szło, a z takiego adoratora nikt się nie cieszy.

- Dostałam w swoim życiu sporo listów od wielbicieli - przyznaje z uśmiechem Ilona Felicjańska, była modelka i wicemiss Polonia, założycielka Fundacji Niezapominajka. - Jeśli ktoś pisał nieortograficznie, po prostu mu nie odpowiadałam. Co prawda, nie odsyłałam takiego listu z podkreślonymi na czerwono błędami, ale autor nie mógł liczyć na odpowiedź.

Nadal otrzymuje bogatą korespondencję. Potrafi od razu rozpoznać, czy komuś naprawdę zależy na adresatce. Wtedy list jest bezbłędny.

- Ortografii nie nauczymy się bez wysiłku. Zwłaszcza, że komputer źle na nią wpływa, bo tracimy pamięć ręki. Ucząc się pisowni jakiegoś słowa, piszemy go potem odruchowo. Na klawiaturze tylko stukamy w klawisze, w dodatku są programy, które poprawiają nam błędy. Kiedy takiego programu nie ma albo trzeba coś napisać odręcznie, bywa naprawdę źle - zauważa Ilona Felicjańska.

Jako matka obawia się też tego, co do jej dzieci spływa z telewizji czy internetu.

- Opinie wygłaszane w telewizji są czasem wulgarne i głupie. Nie wiem, jak reagować, gdy ktoś głośno się chwali, że ćpa, pije, stosuje przemoc. Dzisiaj rodzice muszą bardzo uważać na to, jak piszą i mówią ich dzieci. Dostęp do tego, co szkodliwe, jest łatwiejszy niż kiedykolwiek - ostrzega Ilona Felicjańska.

Ograniczone zaufanie

Wciąż powstają nowe rankingi najgłupszych wypowiedzi celebrytów, więc jest z czego czerpać. Wynika z nich, że wcale nie trzeba dużo wiedzieć, żeby być sławnym i bogatym. Ale taka sztuka, trzeba zaznaczyć, udaje się tylko nielicznym. Poza tym fama o głupocie leci daleko i psuje wizerunek idola. Już na całym świecie wiadomo, że amerykańska aktorka Jessica Simpson zastanawiała się publicznie, czy tuńczyk to odmiana kurczaka, bokser Alan Minter twierdził, że w tym sporcie zdarzają się zgony, ale niezbyt poważne, Britney Spears natomiast jest za karą śmierci, bo przestępca powinien mieć nauczkę na przyszłość.

Trudno też zrozumieć polskich celebrytów. Jola Rutowicz wypowiedziała się: "Jestem jakimś tam fenomenem. Fenomenem siebie". A kiedy dowiedziała się, że aktor Jarosław Jakimowicz oddał dziecku kawałek wątroby, zdziwiła się: "Ojej, to ty teraz żyjesz z jedną wątrobą?" Można więc zrozumieć Pamelę Anderson, która w przypływie szczerości wyznała: "Nie myślę zbyt wiele nad niczym. Jeśli myślę zbyt wiele, to mnie to jakby - przeraża!"

Piosenkarka, kompozytorka, pedagog muzyczny Krystyna Prońko twierdzi, że nie wie, kim jest Jola Rutowicz. Ale spotyka wielu innych młodych ludzi, których nie obchodzi, czy mówią poprawnie po polsku lub nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że robią zasadnicze błędy. Dotyczy to tak treści, jak i wymowy, na przykład niektóre polskie słowa wypowiadają "światowo" z angielska. Brzmi to okropnie.

- Dostaję też prośby o autografy z takimi błędami ortograficznymi, że nie wierzę własnym oczom. Jest mi przykro, ale nikogo nie pouczam. Odpowiadam również na takie niestaranne listy - zapewnia Krystyna Prońko. - Uważam jednak, że każdy powinien starać się opanować ortografię, mimo problemów, bo to niełatwa sztuka. Wiem coś o tym, bo sama nie jestem doskonała w tej dziedzinie.

Artystka wzięła udział w Ogólnopolskim Dyktandzie w Katowicach sześć lat temu. Zdradziła potem, że z nerwów nawet słowa kukułka nie napisała jak należy.

- Byłam zaskoczona, że zrobiłam tyle błędów - przyznaje dzisiaj. - Mój słuch muzyczny niewiele mi pomógł. Ale to tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że jeśli chodzi o pisownię, trzeba mieć do siebie ograniczone zaufanie. Należy stale się douczać, sprawdzać słowa w słowniku, pracować nad sobą. Innego sposobu na ortografię nie znam.

Patronem medialnym Dyktanda 2009 jest nasza gazeta. Regulamin konkursu można znaleźć na stronie internetowej

www.dyktando.info.pl
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Język polskich celebrytów - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na lubliniec.naszemiasto.pl Nasze Miasto