Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jerzy Koza z Lublińca czeka na wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka

Aneta Kaczmarek
Jerzy Koza z Lublińca czeka na wyrok trybunału
Jerzy Koza z Lublińca czeka na wyrok trybunału Fot. ARC NM
Jerzy Koza z Lublińca w więzieniu spędził 132 dni. Aresztowano go i skazano bezprawnie. Czy po 13 latach doczeka się odszkodowania za stracone zdrowie i złamane życie?

Czy po 13 latach od niesprawiedliwego wyroku Jerzy Koza z Lublińca doczeka się wreszcie zadośćuczynienia? O tym zadecyduje Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. W 1991 r. w wyniku pomyłki Sądu Wojewódzkiego w Częstochowie mężczyzna został skazany na 3 lata więzienia. Odsiedział 4 miesiące. Po apelacji został uniewinniony. Teraz walczy o odszkodowanie za straty materialne i zdrowotne.

Wszystko zaczęło się 14 lipca 1990 r. W okolicy restauracji "Złota Podkowa" napadnięto pijanego w sztok Wiktora K. Mężczyznę pobito i okradziono.

Poszkodowany zeznał, że pobił go Henryk P. Wkrótce stwierdził, że to nie mógł być Henryk P. Jako sprawcę wskazał Marka S. Po 2 miesiącach doszedł jednak do wniosku, że napastnikiem był Jerzy Koza, właściciel niewielkiego warsztatu tapicerskiego, były policjant.

Odszedł, by otworzyć własny interes. W służbie, konkretnie w wydziale kryminalnym był 2 lata. To krótko, ale wystarczająco by wykazać się największą wykrywalnością i przysporzyć sobie wrogów w środowisku złodziejów i paserów.

Jak to się stało, że to właśnie na niego padło oskarżenie? We wskazaniu "napastnika" pomógł ofierze znajomy, policjant Edward C., który powiedział Wiktorowi P., że widział Kozę z posiniaczonymi rękoma. Sugestia była dla K. tak oczywista, że graniczyła z pewnością.

Mężczyzna udał się nawet do zakładu Kozy, by zobaczyć jak wygląda. Później twierdził, że rozpoznał w nim sprawcę - mimo że wcześniej mówił, że zaatakowano go od tyłu.

We wrześniu w lublinieckiej komendzie zjawili się świadkowie, Tadeusz W. - syn osoby, która wynajmowała Kozie warsztat i Marek T. - recydywista skonfliktowany z Kozą, który pożyczał mu pieniądze i zwlekał z ich oddawaniem.
Wątpliwi świadkowie dla sądu okazali się jednak wiarygodni. Koza został tymczasowo aresztowany. 15 kwietnia 1991 r. zapadł wyrok skazujący. Tego samego dnia mężczyzna zamknął działalność gospodarczą. Kilka dni później stawił się do aresztu karnego w Lublińcu.

Jego żona i 2 dzieci zostali bez środków do życia, bank wystąpił do komornika o zajęcie mienia. Ten zadziałał wyjątkowo szybko i skutecznie.

Ponieważ Koza sam utrzymywał rodzinę, obrońcy złożyli wniosek do Sadu Apelacyjnego w Katowicach o uchylenie aresztu. Odpowiedź była negatywna. Niespodziewanie we wrześniu ten sam sąd, w tym samym składzie orzekającym zmienił decyzję, a sprawa została skierowana do ponownego rozpatrzenia.

Po 132 dniach w areszcie Koza był wolny, ale zrujnowany. Nie miał warsztatu, który był źródłem utrzymania całej jego rodziny, a jako skazaniec miał prawo jedynie do 3-miesięcznego zasiłku. Do tego przylgnęła do niego łatka kryminalisty. Mężczyzna postanowił walczyć o dobre imię i zadośćuczynienie za niesprawiedliwość, jaka go spotkała.

We wrześniu 1994 r. Sąd Wojewódzki w Katowicach odrzucił jego wniosek o odszkodowanie. Podobnie Sąd Apelacyjny. W 1996 r. mężczyzna zaskarżył wyrok do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Nie znał wówczas treści Konwencji Genewskiej, bo jej zdobycie zajęło mu tyle czasu, że w efe-kcie skarga na Rzeczpospolitą Polską wpłynęła 6 miesięcy po terminie. Teraz, po latach, ze względu na zmianę sytuacji osobistej, złożył ją ponownie i została przyjęta.

Mężczyzna żąda wypłacenia świadczeń odszkodowawczych, zadośćuczynienia i odszkodowania w wysokości 100 tys. zł za doznane szkody fizyczne i moralne oraz brak możliwości pełnego leczenia padaczki oraz uznanie, że została ona wywołana w wyniki silnego i gwałtownego stresu wywołanego fałszywymi pomówieniami.

- Byłem zdrowym człowiekiem, po tym wszystkim, co przeszedłem, jestem wrakiem. Ataki się nasilają, potrzebuję opieki, gdyż nie mogę samodzielnie egzystować. Do tego cierpię na astmę - mówi Koza. - Zdobycie treści Konwencji Genewskiej nie było łatwe. Gdy się udało, było już za późno, zresztą wówczas Polska nie była w Unii. Teraz mój wniosek przyjęto. Wierzę, że doczekam się sprawiedliwości. Chętnie pomogę ludziom, którzy również padli ofiarami bezprawia. Niech dzwonią pod nr 785-226-219.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubliniec.naszemiasto.pl Nasze Miasto