- Wyciek zauważyłem w sobotę rano. Pobudziłem sąsiadów, żeby zaopatrzyli się w wodę, bo wyglądało to, jakby pękła główna rura. Do tej pory nikt się tym nie zajął. Poinformowałem straż pożarną, wodociągi, dziś zadzwoniłem w końcu do burmistrza - mówił nam w poniedziałek mieszkaniec ulicy.
- Przyjechał jakiś człowiek, ustawił dwa pachołki i na tym się skończyło. Czy my żyjemy w aż tak bogatym kraju, że możemy sobie pozwolić na takie straty? Czy świąteczna przerwa oznacza, że nikt nic nie robi? Policja ma nie ścigać nietrzeźwych kierowców, straż ma nie gasić pożarów, a lekarze nie pomagać chorym? - denerwował się mężczyzna.
Faktycznie, sytuacja w poniedziałek rano wyglądała źle. Struga wody ciągnęła się aż do skrzyżowania z ul. Oleską.
Na miejscu zastaliśmy przedstawicieli ZGKLiC. - Zgłoszenie otrzymaliśmy w niedzielę. Nie interweniowaliśmy od razu ze względu na koszty, które mogłoby generować usuwanie awarii. Gdybyśmy chcieli działać od razu, musielibyśmy rozkopać ok. 15-metrowy odcinek, by zlokalizować wyciek. Chodzi o to, by usunąć awarię jak najmniejszymi kosztami, a ingerencja w nawierzchnię to potężne pieniądze. Zawiadomiliśmy Wodociągi Częstochowskie, które dysponują geofonem pozwalającym na zlokalizowanie źródła awarii z dokładnością do kilkunastu centymetrów. Niestety czekamy w kolejce, bo obsługują cały region. Mniejsze koszty poniesiemy w wyniku strat wody niż rozpruwania całego odcinka drogi - mówi Janusz Gruza, dyrektor techniczny ZGKLiC.
Drożeją motocykle sprowadzane z Niemiec
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?