W uroczystych mszach w kościołach na terenie gminy uczestniczyło wielu górników wraz z rodzinami i przyjaciółmi. Jak informuje Urząd Gminy w Woźnikach, nie zabrakło i tych ubranych w galowe mundury, z pióropuszami na czapkach i medalami na piersiach. Tyko w woźnickiej parafii do swojej patronki modliło się kilkudziesięciu górników. Nie zabrakło orkiestry, był też występu przedszkolaków. Zapoczątkowano również tradycję – spotkań na plebani.
- Z inicjatywy proboszcza spotkaliśmy się dzisiaj w salce na plebanii. Powiadomiłem kolegów, odzew był spory. To cieszy – mówi Marian Torbus, górnik, współorganizator barbórkowej uroczystości. Marian na kopalni przepracował 25 lat, dziś jest już na emeryturze, ale czas na grubie wspomina tylko dobrze. – Na szczęście większych wypadków na mojej kopalni nie było. Przyznam, że gdybym znów miał wybierać zawód, to nie wahałbym się ani chwili. Zostałbym górnikiem. Nie udało mi się jednak przekonać żadnego z moich pięciorga dzieci – śmieje się.
Do wyboru zawodu przekonywać nie musiano Roberta Piowczyka, ratownika w Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu. – Górnictwo to nasza rodzinna tradycja. Był nim między innymi i dziadek, i ojciec – podkreśla. – Myślę, że w zawodzie ratownika górniczego najważniejszy jest spokój. Najlepiej życzyć nam jak najmniej wyjazdów – dodaje.
Świętom woźnickiej górniczej braci towarzyszy sztandar. – Jak dobrze pamiętam, to mamy go od 50 lat – mówi Romuald Michalski. – Ja sztandarowym jestem od 5 lat. To duma – dodaje. Romuald na przodku przerobił 25 lat. – Praca była ciężka. Dla mnie najważniejsza w niej była solidarność. W tej robocie jeden drugiemu zawsze pomoże.
Barbórka to okazja do podkreślenia dumy i szacunku dla górniczego zawodu – ciężkiego i niebezpiecznego. To także czas, aby podziękowania za opiekę i ochronę, a także prosić o błogosławieństwo i zdrowie dla wszystkich górników oraz ich rodzin.
- Tyle samo wyjazdów, ile zjazdów! Tego zawsze sobie życzymy, no i zdrowia – mówią zgodnie górnicy.
Bogdan Gonweski ceni zdrowie, chociaż przez robotę na dole nabawił się chorób. – Zacząłem pracę w 1974 roku w Bytomiu. Przepracowałem 25 lat na ośmiu kopalniach, potem na kontraktach dorabiałem w Jugosławii, Serbii i Czechach. Tak przez 3 lata, dłużej nie mogłem, płuca odmówiły posłuszeństwa – mówi. Do kopalni przekonał go starszy kuzyn. – Szybsza emerytura, dobre zarobki, nie wahałem się – dodaje. – A same zjazdy, strach i niebezpieczeństwo. Starałem się o nich nie myśleć. W naszej kopalni mówiło się, że ten, kto o tym myśli nie ma prawa zjechać – mówi.
Jak mówią górnicy, tylko w samych Woźnikach, do pracy na kopalni, jeszcze nie tak dawno, dojeżdżało ponad 100 osób. – Dziś jest nas coraz mniej. Większość to już emeryci. Na mszach barbórkowych kiedyś nie było żadnej pustej ławki – zaznaczają Bogdan i Marian. Barbórka to jednak wiekowa tradycja. – To święto. Żona zawsze zrobi golonkę, rano msza w kościele, potem świętowanie – opowiada Robert.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?