18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kaczyński idzie na wojnę

Michał Karnowski
- To efekt waszej zbrodniczej polityki. Nie kupiliście samolotów - miał powiedzieć Jarosław Kaczyński Radosławowi Sikorskiemu na wieść o katastrofie w Smoleńsku.
- To efekt waszej zbrodniczej polityki. Nie kupiliście samolotów - miał powiedzieć Jarosław Kaczyński Radosławowi Sikorskiemu na wieść o katastrofie w Smoleńsku. fot. WOJCIECH BARCZYŃSKI
Wystarczyło dziesięć dni, by po kampanijnych wezwaniach obu kandydatów do zgody i pojednania nie pozostało dosłownie nic.

Przypomnijmy kolejne wydarzenia. Najpierw pada oskarżenie Janusza Palikota, że "prezydent ma krew na rękach". Równocześnie wybucha spór o krzyż przed Pałacem Prezydenckim. Bronisław Komorowski zapowiada jego przeniesienie, PiS ostro protestuje. I sam przechodzi do ataku. Joachim Brudziński oskarża Donalda Tuska, że po katastrofie "ściskał się z Putinem pod namiotem i świetle kamer wykazywał rozpacz i ból, a parę metrów dalej, na błocie i na zwykłej, czarnej folii zostawił ciało prezydenta Rzeczpospolitej w ruskiej trumnie i nie pomyślał o tym, żeby w tym autokarze, w którym ścigał się z bratem prezydenta, przywieźć żołnierzy Wojska Polskiego".

Niezwykle ostro o premierze mówi także Jarosław Kaczyński. W wywiadzie dla "Gazety Polskiej" sugeruje odpowiedzialność szefa rządu za tragedię: "Dla mnie sprawa zaczęła się wówczas, gdy zakwestionowano prawo wyjazdu prezydenta z rodzinami katyńskimi na coroczne uroczystości upamiętniające zamordowanych polskich oficerów. (...) Niepokoiło, że tym razem wprost grają z Rosjanami." -mówi. Zarzucił też premierowi, że po przylocie do Smoleńska robił wszystko, by jako pierwszy dotrzeć na miejsce tragedii, celowo opóźniając przejazd autokaru z delegacją pisowską.

Do słów Brudzińskiego odniósł się minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski . - Pan poseł nie zna prokuratorskich procedur. Emocje nie pozwalają mu wypowiadać się rzetelnie - powiedział minister. Tłumaczył, że ciało prezydenta na miejscu zdarzenia musiało być poddane prokuratorskim oględzinom. Zaprzeczył też, że w Smoleńsku odbywał się "wyścig" między delegacjami o to, kto pierwszy dotrze na miejsce katastrofy. - Jedną z pierwszych decyzji, jaka podjął pan premier Tusk była propozycja wspólnej delegacji - stwierdził minister.

- To absurdalne zarzuty - tak z kolei rzecznik rządu Paweł Graś skomentował w środę wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, że w drodze na miejsce katastrofy prezydenckiego samolotu ścigał się z nim premier Donald Tusk.

- Nie mogło dojść do żadnego wyścigu - zapewnił Graś w programie "Kropka nad i" w TVN24. Dodał, że gdyby premier chciał być pierwszy w Smoleńsku, to wcześniej wyleciałby z Warszawy. Rzecznik rządu dodał, że zaproponowano Jarosławowi Kaczyńskiemu, by razem z premierem udał się na miejsce katastrofy i "pół dnia" oczekiwano na odpowiedź.

Janusz Palikot komentuje na swoim blogu: "Opluwają błotem premiera Tuska i prezydenta Komorowskiego! Kolejni działacze PIS-u nie żałują słów. (...) Marta i Jarosław powinni przeprosić wdowy po zmarłych za to, że Lech wymusił lądowanie, a oni zginęli. W miejsce tego słyszymy sterty obelg. I słyszymy o milionowych polisach, mieszkaniu w pałacu - wstyd i hańba! G... wybiło!" .

Wczoraj TVN24 poinformował, że z jego informacji wynika iż kilkanaście sekund przed lądowaniem pilot Tupolewa, kapitan Arkadiusz Protasiuk, miał wypowiedzieć następujące słowa: "Jak nie wyląduję/wylądujemy, to mnie zabiją/zabije". On - czyli w domyśle ktoś z politycznej lub wojskowej góry. Prezydent Kaczyński? Generał Błasik? Nie wiadomo, kontekst tej wypowiedzi nie jest znany. Instytut Eksperty Sądowych, który zajmuje się odczytywaniem niezrozumiałych wcześniej fragmentów nagrania z czarnej skrzynki, nie zaprzecza autentyczności fragmentu. Zdecydowanie jednak twierdzi, że informacja o rzekomej wypowiedzi kapitana Protasiuka nie pochodzi od tej instytucji.

Co dalej? Jaki jest cel PiS, a jaki strony rządowej? Z licznych hipotez dwie powtarzają się najczęściej. Pierwsza, że Platforma Obywatelska ma dość żałobnego klimatu wytwarzanego jej zdaniem przez PiS. I druga, że część partii Kaczyńskiego, odsunięta na boczny tor w kampanii, używa tej sprawy do odzyskania wpływów w PiS. Oczywiście, w PiS nikt nie ma wątpliwości, że temat tragedii smoleńskiej należało podjąć. Różnice wewnętrzne są dwie, ale poważne.

Pierwsza dotyczy języka: czy należy uruchamiać dramatyczne emocje, które na nowo mogą rozpalić wojnę polsko-polską? Druga zaś dotyczy tego, czy należało o Smoleńsku mówić w kampanii wyborczej, czy, jak to ostatecznie uczyniono, poczekać do rozstrzygnięcia wyborów.

W bitwie o przyszłość partii to Marek Migalski i Jacek Kurski stoją po przeciwnych stronach barykady.

Pierwszy polityk jest jednym ze współautorów linii prezentowanej przez PiS w kampanii wyborczej. A więc zwolennikiem podjęcia śmiałej próby wyjścia z estetycznego i politycznego zaułka, w jakim ta partia znalazła się po 2007 roku. A to oznacza konieczność zmiany języka, szukania wyborców w centrum i - choć nikt tego głośno nie powiedział - schowania części źle postrzeganych działaczy.

Kurski jest zwolennikiem tezy przeciwnej. Że PiS musi być wyrazisty, atakować rząd, dbać o interesy tych wyborców, którzy przy nim trwają. PAP

Tusk chciał być pierwszy
Z Adamem Lipińskim, posłem PiS, rozmawia Andrzej Grzegrzółka

Był pan jedną z osób, która jechała 10 kwietnia z Jarosławem Kaczyńskim na miejsce katastrofy prezydenckiego Tu-154. Prezes PiS powiedział w wywiadzie dla "Gazety Polskiej", że od granicy białorusko - rosyjskiej przejazd państwa autokaru był spowalniany przez rosyjskie służby. Jak to dokładnie wyglądało?

Po wylądowaniu w Witebsku naszą grupę przejęła strona białoruska. Mieliśmy przygotowany salonik VIP, później podstawiono autokar, którym jechaliśmy do granicy z Rosją pod eskortą wozu milicyjnego. Dodatkowo, na wszystkich skrzyżowaniach stali milicjanci i zatrzymywali ruch abyśmy mogli przejechać bez zbędnych postojów. Dzięki temu przez Białoruś przejechaliśmy bardzo szybko. Na granicy rosyjskiej zatrzymano nas do szczegółowej kontroli dokumentów. Postój zajął około godziny. Następnie nasz autokar ruszył w kierunku Smoleńska. W pewnym momencie przed nami pojawił się rosyjski samochód milicyjny - w takiej kolumnie dwóch samochodów jechaliśmy do Smoleńska. W pewnym momencie milicjanci zaczęli zwalniać. Doszło do tego, że osiągnęliśmy prędkość - tak oceniam - około 20 km/h, w nocy, na normalnej i pustej trasie. Bardzo nas to zirytowało i poleciliśmy zatrzymać autokar. Przedstawiciel konsulatu wysiadł i poszedł zapytać milicjantów, dlaczego jedziemy tak wolno. Milicjanci odpowiedzieli mu, że takie otrzymali rozkazy. Finalnie wyszło na to, że 65-kilometrową trasę od granicy do Smoleńska przejechaliśmy w prawie trzy godziny! W pewnym momencie minęła nas kolumna z delegacją premiera. Gdy to się stało, trochę przyśpieszyliśmy, ale nieznacznie. Ponadto w samym Smoleńsku nie wiedzieć czemu krążyliśmy po mieście. Wreszcie, przed wjazdem na teren katastrofy również musieliśmy czekać. Nie wiem dlaczego, ale trwało to kolejne 30 minut.

Szef MSZ mówił także, że nie byłoby opóźnień w transporcie gdyby skorzystali państwo z zaproszenia Donalda Tuska i z nim udali się do Smoleńska. Dlaczego nie skorzystano z tej oferty?

O ile wiem to tylko prezes Kaczyński dostał taką propozycję. My zorganizowaliśmy wyjazd z grupą przyjaciół i rodzin ofiar. To przecież oczywiste, że Jarosław Kaczyński wolał lecieć z nami, a nie sam z delegacją premiera.

Joachim Brudziński powiedział we wtorkowej rozmowie z Moniką Olejnik, że ciało prezydenta Lecha Kaczyńskiego leżało w worku w rosyjskiej trumnie w błocie.

Tak było. Widzieliśmy dokładnie dwie trumny, trzecie ciało leżało pod jakąś plandeką. Pod płotem leżały też obok siebie worki plastykowe. Ponoć tam też były ciała, ale tego nie jestem pewny. Nie było też żadnego namiotu.

Zarzuty PiS to podłe kłamstwa
Ze Stefanem Niesiołowskim, wicemarszałkiem Sejmu, rozmawia Marcin Darda

Prezes Jarosław Kaczyński zmienił nagle retorykę i mocno uderza w rząd, wspominając katastrofę 10 kwietnia. Wie pan dlaczego?

To nic innego jak histeryczny odruch Jarosława Kaczyńskiego na przegrane wybory prezydenckie. Odruch poparty zamysłem politycznym przed zbliżającymi się wyborami samorządowymi. Jeśli Prawo i Sprawiedliwość je przegra, to będą to już piąte z rzędu wybory przegrane przez nich. Ta retoryka jest sygnałem, że do jesieni oni będą mówić tylko o tym. Nie mają innych pomysłów, a to jest droga do zaostrzenia tej zimnej wojny, za którą zresztą PiS bierze odpowiedzialność.

A zarzut, że ciało prezydenta leżało w "ruskiej trumnie w błocie"?

Proszę pana, a czy ruska trumna to jest zrobiona z jakiegoś gorszego drewna? Brudziński to postać wyjątkowo antypatyczna. Ja uważam, że za pieniądze Platformy Obywatelskiej można by kolportować te udzielane przez najważniejszych polityków Prawa i Sprawiedliwości wywiady, bo to ich niebywale kompromituje. Jesteśmy żywotnie zainteresowani, by o tych bredniach, insynuacjach i podłych kłamstwach Kaczyńskiego i Brudzińskiego wiedziała cała Polska, bo to likwiduje PiS jako poważną partię polityczną. Kaczyński przedstawia się, nie przymierzając, jak pacjent psychoanalityka, bo stawia zarzuty, które w gruncie rzeczy biją w niego. Krzyczy: "Zamordowaliście go, bo nie kupiliście samolotów". Przecież samolotów nie kupił żaden rząd, także rząd Kaczyńskiego. Prezydent sam się pchał do tego Katynia, ja to wtedy publicznie mówiłem i pamiętam wściekłą reakcję PiS.

Pan słyszał od kolegów z Platformy Obywatelskiej, którzy byli w nocy 10 kwietnia pod Smoleńskiem, czy rzeczywiście ciało prezydenta Lecha Kaczyńskiego leżało w błocie?

Nikt nikogo o to nie pytał, bo to sprawy bardzo delikatne. Na pytanie, jak było w Smoleńsku, nie potrafię odpowiedzieć, bo tam nie byłem. Ale ci, co byli na miejscu katastrofy, mówili, że ciała leżały w trumnach.

Zachowanie premiera we wszystkich momentach, których byłem świadkiem, było bardzo taktowne, najlepsze z możliwych. W Warszawie witał wszystkie trumny z takimi samymi honorami, przemawiał z wyczuciem i serdecznie odnosił się do rodzin tragicznie zmarłych. Nie rozumiem, czego dziś chcą ludzie z Prawa i Sprawiedliwości?

Żeby tam na miejscu, w smoleńskim lesie, wtedy grała orkiestra wojskowa? Nie przesadzajmy.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gliwice.naszemiasto.pl Nasze Miasto