Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Joanna Kluzik-Rostkowska, Tomasz Kalita, Marek Goliszewski, Bogdan Święczkowski na spadochronach

Marcin Zasada
wikimedia commons
Sto lat temu Rosjanin Gleb Kotielnikow skonstruował i opatentował spadochron plecakowy. Nie mógł przypuszczać, że jego wynalazek sprawdzi się nie tylko w lotnictwie. W polityce też się przydaje, najczęściej przed wyborami.

Wczoraj przypomniał nam o tym przypadek Bogdana Święczkowskiego, pochodzącego z Sosnowca polityka PiS, radnego Sejmiku Województwa Śląskiego, który o mandat poselski powalczy z pierwszego miejsca listy PiS w... Wałbrzychu.

Spadochron przydaje się więc szybującemu politykowi, gdy trzeba wylądować na szczycie listy nowej partii w nowym dla siebie regionie. Jeszcze zanim doleci, palcami wytykają go lokalni liderzy, dla których jest bezpośrednim zagrożeniem w walce o mandat w parlamencie.

W Wałbrzychu Święczkowskiego może czekać podobne przyjęcie, jakie Joannie Kluzik-Rostkowskiej zgotowano w Rybniku. Była posłanka PiS i liderka PJN po nieoczekiwanym przejściu do PO wylądowała na pierwszym miejscu listy Platformy w Rybniku.

- Niech startuje z 12. albo 13. miejsca - proponował zirytowany wiceszef rybnickiej PO, Damian Mrowiec.

Kluzik-Rostkowska stwierdziła, że nie będzie udawać rybniczanki, choć od niedawna podkreśla, że jest Ślązaczką z dziada pradziada, dlatego za spadochroniarkę się nie uważa. Ale wyborcy wiedzą swoje. Przynajmniej powinni.

- Spadochroniarz wzbudza kontrowersje. Może być dowodem słabości demokracji partyjnej lub słabości regionalnych liderów - analizuje dr Tomasz Słupik, politolog z Uniwersytetu Śląskiego. - Ale podczas wyborów ludzie i tak będą głosować na "jedynkę".

Wyjątkowe umiejętności w precyzyjnym przedwyborczym szybowaniu opanowali politycy SLD. Jedynym posłem lewicy z Katowic jest wciąż Andrzej Celiński, rodowity warszawiak i były minister kultury, który przez Śląsk raz przejeżdżał pociągiem.

Cztery lata temu niewiele brakowało, by mandat w Sosnowcu zdobył Tomasz Nałęcz (ani Ślązak, ani Zagłębiak), ale do jego lądowania w Zagłębiu ostatecznie nie doszło. Sprzeciwiający się temu Zbyszek Zaborowski, szef śląskich struktur SLD, w ogóle nie znalazł się wtedy na liście i groziło mu usunięcie z partii.

Kilka miesięcy temu po Sejmie krążyła plotka, że do Sosnowca ma zostać rzucony inny wielki as lewicy - Ryszard Kalisz, skonfliktowany z szefem SLD, Grzegorzem Napieralskim (wywalczył w końcu jedynkę na liście warszawskiej). Przesądzony za to wydawał się start w Gliwicach Tomasza Kality, rzecznika Sojuszu, ale ostatecznie zesłano go do Krakowa.

Na drugim miejscu w Rybniku wylądowała Magdalena Ogórek, co prawda urodzona w tym mieście, ale od lat działająca w SLD w Warszawie (zaręcza, że córkę wychowuje w duchu śląskości i czyta jej śląskie bajki).

- Z punktu widzenia regionu, lepiej, jeśli reprezentują go w Sejmie ludzie znający i rozumiejący jego specyfikę - uważa dr Słupik. - W przeciwnym razie grozi nam kazus Andrzeja Celińskiego, posła z Katowic, któremu Śląsk nie zawdzięcza absolutnie nic.

Za kultowym Stirlitzem maszerującym ulicami Berlina też ciągnął się spadochron. I też nikomu to nie przeszkadzało. Nie wiadomo, co dla Dolnego Śląska zrobi Bogdan Święczkowski, były szef ABW za rządów PiS, który w ubiegłorocznych wyborach samorządowych został radnym Sejmiku Województwa Śląskiego. Oby więcej niż Wojciech Roszkowski i Maciej Giertych, którzy w 2004 roku zdobyli mandaty eurodeputowanych z naszego regionu.

W tym roku swojego spadochroniarza ma nawet ruch Obywatele do Senatu, czyli koalicja prezydentów kilku dużych miast w Polsce. W Gliwicach ich kandydatem do izby wyższej parlamentu będzie Marek Goliszewski, szef BCC, warszawiak.

Krótka historia śląskiego spadochroniarstwa

Joanna Kluzik-Rostkowska, PO: desant "na miejsce urodzenia" (prawie).
Zabrakło dla niej miejsca na zatłoczonej liście w Katowicach (skąd pochodzi), a z racji słabej reprezentacji żeńskiej na liście PO w Rybniku, JKR wylądowała właśnie tam. Wspólne punkty z Rybnikiem? Miała tam kolegę.

Tomasz Kalita, SLD: desant "o jeden most za daleko".
Rzecznik Sojuszu i zaufany człowiek Grzegorza Napieralskiego przypomniał sobie, że wychował się w Czechowicach-Dziedzicach, więc delegowano go na listę gliwicką. Ostatecznie partyjne wiatry poniosły go aż do Krakowa.

Marek Goliszewski, Obywatele do Senatu: desant najemny, obywatelski.
Zygmunt Frankiewicz, prezydent Gliwic i jeden z liderów "ruchu prezydentów", kandydata godnego nowej akcji wyborczej znalazł aż w Warszawie. Oby nie skończyło się dezercją, jak u Andrzeja Celińskiego.

Bogdan Święczkowski, PiS: desant "na szeryfa" ze Śląska Górnego do Dolnego.
Rodowity sosnowiczanin, radny Sejmiku Województwa Śląskiego, długo był kandydatem do pierwszego miejsca na liście PiS w Zagłębiu. Nowa strefa zrzutu to okręg wałbrzyski, gdzie aż roi się od afer wyborczych.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto